Karol Wasiek: Jakie cechy powinien mieć koszykarz europejskiego formatu?
Adam Waczyński: (chwila zastanowienia) Zawziętość, chęć rywalizacji, wolę walki, talent, ale on nie jest najważniejszy w tym wszystkim. Można mieć talent w wieku młodzieżowym i do tego wieku seniorskiego można w ogóle nie dojść. Wielu ludzi mówi także o takim aspekcie jak: talent do pracy i coś w tym faktycznie jest. Ludzie, którzy pracują w wakacje po sezonie robią największy skok do przodu.
Te pierwsze trzy cechy, które wymieniłeś, charakteryzowały Adama Waczyńskiego podczas czwartego meczu play-offów z AZS Koszalin?
- Myślę, że po części tak, bo są to nieodłączne części zawodnika, który chce być na najwyższym poziomie. W tym meczu udało mi się na pewno wyeksponować te cechy, ale na taki stan trzeba pracować naprawdę ciężko na treningach, dlatego teraz po sezonie również przychodzę na halę i wykonuję swoją robotę.
Wracasz jeszcze pamięcią do tych meczów z Koszalinem?
- Czasami wracam, ale pogodziłem się z tą porażką. Czasu już nie wrócimy. Wielka szkoda, że nam się wówczas nie udało, bo byłaby szansa rywalizowania o mistrzostwo Polski. Skończyło się, jak się skończyło. Walczyliśmy do końca, mecze były zacięte. Staraliśmy się, ale Koszalin był po prostu w szczytowej formie.
Nie da się ukryć, że byłeś liderem Trefla Sopot w tej rywalizacji. Nie masz takiego wrażenia, że koledzy nieco nie doszlifowali z formą w tej części sezonu?
- Ciężko powiedzieć. Mieliśmy wielu doświadczonych zawodników, którzy w play-offach grali wiele spotkań i myślę, że wiedzieli co to znaczy. Tutaj raczej nie chodzi oto, czy nie doszli z formą. Na pewno chcieli, bardzo się starali, ale po prostu nie wychodziło.
To nie było troszkę tak, że ten wasz plan meczowy był za mało elastyczny?
- Każdy z nas, łącznie z trenerem, mógł dać z siebie jeszcze więcej i na pewno każdy doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Od tych meczów minęło już wiele czasu i można było sobie odpowiedzieć na wiele pytań. Myślę, że każdy przed tym lustrem stanął i na te pytania odpowiedział. Mogliśmy zrobić więcej na pewno dużo więcej w tej rywalizacji.
Myślisz, że Amerykanie przed tym lustrem też stanęli i odpowiedzieli sobie na pytania?
- Na pewno w mojej kwestii nie jest osądzanie pozostałych kolegów z drużyny. Aczkolwiek myślę, że zbyt luźno do tych play-offów podeszli po prostu wszyscy, niektórzy bardziej, niektórzy mniej. Każdy myślał, że wchodząc do play offów z drugiego miejsca będzie nam łatwo z AZS Koszalin. Wydawało się, że drużynę z Koszalina powinniśmy przejść bardzo łatwo, patrząc na to w jakiej formie znajdowaliśmy się przez całe "szóstki". Rzeczywistość jednak okazała się nieco inna.
Wybrałbyś się na dyskotekę podczas play-offów?
- Myślę, że absolutnie nie. Skąd takie pytanie?
A no stąd, że kilku twoich kolegów wybrało się na dyskotekę podczas play-offów. To jest w ogóle możliwe do połączenia, żeby grać na najwyższych obrotach i siedzieć po nocach w dyskotekach?
- Myślę, że w krótkim odstępie czasu na pewno wpływa i "odbija się" na dyspozycję poszczególnego zawodnika.
[b]
Porozmawiajmy chwilę o paradoksach tych play-offów. Podobno klub wypłacił wam wszystkie zaległe środki przed play-offami, a wy przegraliście. Z kolei, kiedy klub miał problemy finansowe to wygrywaliście mecz za meczem. Na czym to wszystko polega, bo wielu osób gubi się w tej łamigłówce.[/b]
- Prawda była taka, jak właśnie mówisz. Nie było płacone na czas i było dobrze, potem jak zostało zapłacone na czas to było troszeczkę gorzej. Myślę, że w tym wszystkim nie chodzi o pieniądze. Wiadomo, że wszyscy gramy dla pieniędzy, bo to też jest nasza praca, ale na boisku nie odgrywają one żadnej roli. Nie można zwalać winy na finanse.
[nextpage]
Wielu ludzi w Polsce myśląc sobie o Treflu Sopot, zastanawia się nad jedną rzeczą: skąd wy bierzecie tyle chęci do grania, mimo że w klubie są w trakcie sezonu takie problemy?
- Ludzie tak naprawdę mówią wiele, ale nie do końca wiedzą, jak ta sytuacja wygląda. Musieliby zostać zakontraktowani przez Trefl, wówczas zobaczyliby co to tak naprawdę znaczy. Co roku zespół przechodzi weryfikację. Wszystkie pieniądze zawsze są wypłacane. Poślizgi są, ale zawsze dochodzimy do jakiegoś porozumienia. Można się dogadać z włodarzami klubu. Nie widzę żadnych przeciwwskazań, żeby grać w takim zespole. Myślę, że te opóźnienia klubu zostały nieco bardziej wyeksponowane przez to, że Filip Dylewicz chciał odejść, Przemek Zamojski w ostateczności odszedł i każdy zaczął się tym interesować.
Godzicie się na takie poślizgi?
- To jest nasza praca. Zdajemy sobie sprawę, że są ciężkie czasy na sponsorowanie sportu, kluby są powiązane umowami ze sponsorami i nie zawsze wypłacanie transz jest od nich zależne. My staramy się skupić na tym co robimy najlepiej, czyli na graniu i staramy się żeby te problemy nie miały na nas wpływu na boisku.
A był w zespole ktoś, kto nie godził się na te poślizgi?
- Jedni tolerowali to mniej, a jedni bardziej. Jednak zawsze wszyscy starali się dawać z siebie wszystko. Świadczy o tym chociażby to, że gdy mówiono o naszych problemach to Trefl tak naprawdę coraz bardziej rozkwitał.
Wy jako drużyna staracie się wpłynąć na takich zawodników?
- Jesteśmy drużyną, więc jeśli ktoś jest tak sfrustrowany to staramy się rozmawiać z władzami klubu na ten temat. Próbujemy także wytłumaczyć sytuację takiemu zawodnikowi.
Prestiż Trefla trochę upada...
- Odpadliśmy w ćwierćfinale i to na pewno jest wielki zawód. Na razie jest cisza jeśli chodzi o Trefl, ale czy początek upadku? Nie powiedziałbym tego. Działacze będą na pewno na tyle zmotywowani, żeby w przyszłym sezonie pokazać, że był to wypadek przy pracy. To może wyjść tylko i wyłącznie na dobre.