Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. I

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski
"Air" w dzieciństwie nie należał do aniołków i nie stronił od szkolnych bójek. Gdy miał dwanaście lat miarka się przebrała i za kolejny udział w rękoczynach został zawieszony w prawach ucznia. Deloris nie zamierzała jednak pozwalać swojemu synowi na siedzenie przez cały dzień na kanapie i oglądanie telewizji: - Michael przechodził okres buntu, więc musiałam zdecydować się na terapię szokową. Pojechał ze mną do pracy i zostawiłam go w samochodzie razem z książkami. Z okna banku, w którym pracowałam, miałam widok na auto i chciałam, żeby on miał świadomość, że cały czas go obserwuję. Kilka godzin później poszliśmy na obiad, po którym zostawiłam go w bibliotece pod okiem znajomej, żeby jeszcze trochę sobie poczytał. Od tamtego dnia nigdy więcej nie sprawiał problemów wychowawczych.

Szczenięce lata Michaela Jordana to nie tylko czas spędzony na boisku i szkolne wygłupy. W wieku dziesięciu lat koszykarz był świadkiem tragicznego wypadku, w wyniku którego utonął jego przyjaciel. Rok później podczas rodzinnego wypadu nad jezioro sam "Air" otarł się o śmierć, ale na szczęście ojciec w porę pospieszył mu na ratunek. Od tego czasu woda stała się największym prześladowcą geniusza basketu. Michael zamiast wanny preferuje prysznic, a z jacuzzi oraz basenów nie korzysta w ogóle, w efekcie czego niejednokrotnie był obiektem drwin kolegów.

"MJ" od dziecka marzył o karierze wielkiego sportowca. - Jak graliśmy w baseball, ja byłem gościem, który skupiał się na zdobywaniu baz, za to mój młodszy brat lubował się w home runach (odbicie piłki, po którym pałkarz oraz wszyscy zawodnicy okupujący bazy zdobywają punkty dla swojego zespołu - przyp. autor). Od zawsze pragnął być na pierwszym planie - wspomina Larry. - Pamiętam, że jak Michael miał dziewięć lat, to koszykarska reprezentacja USA grała w finale igrzysk olimpijskich ze Związkiem Radzieckim. Po przegranym przez naszych meczu mój syn przyszedł do kuchni i powiedział: "pewnego dnia ja będę olimpijczykiem i wtedy na pewno wygramy". Ja tylko się uśmiechnęłam i stwierdziłam, że do złotego medalu jeszcze daleka droga, ale nigdy nie należy porzucać swoich marzeń - dodaje mama "Jego Powietrzności".
fot. Steve Lipofsky - Basketballphoto.com fot. Steve Lipofsky - Basketballphoto.com
Od szkoły średniej "MJ" występował na boisku z numerem dwudziestym trzecim, który jak się okazuje wcale nie był jego ulubionym. "MJ" uwielbiał liczbę czterdzieści pięć, ale koszulka z nią zawsze należała do Larry'ego. Skąd więc dwadzieścia trzy? Michael zawsze uważał, że jest o połowę słabszy od swojego brata, a dwadzieścia dwa i pół po zaokrągleniu daje dwadzieścia trzy.

Sportowe życie Michaela Jordana od samego początku było pasmem sukcesów. W szkole podstawowej Mike brylował w baseballu, futbolu oraz koszykówce, otrzymując w 1975 roku nagrodę dla najbardziej wartościowego zawodnika stanowego turnieju baseballowego. Dwa lata później podstawówka uhonorowała go natomiast tytułem wybitnego sportowca. Podczas pierwszego roku w liceum "MJ" przeżył brutalne zderzenie z rzeczywistością, kiedy to nie został przyjęty do drużyny koszykówki, ale po roku nikt już nie wątpił w jego ponadprzeciętny talent do basketu.

Koniec części pierwszej. Kolejna już w najbliższą środę.

Specjalne podziękowania dla Steve'a Lipofsky'ego, oficjalnego fotografa Boston Celtics w latach 1981-2003 oraz twórcy serwisu Basketballphoto.com, za udostępnienie zdjęć wykorzystanych w artykule.

Bibliografia: Chicago Tribune, Los Angeles Times, espn.go.com, sneakerfiles.com, starcasm.net, buzzle.com, sportales.com, hoopshype.com.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×