Finał w ciągu trzech lat - wywiad z Miliją Bogiceviciem, trenerem Anwilu Włocławek

- Pracuję po to, aby Anwil cały czas piął się w górę. A ambicje Anwilu są takie, żeby w ciągu trzech lat zagrać w finale - mówi w wywiadzie trener Anwilu Włocławek, Milija Bogicević.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

Michał Fałkowski: Panie trenerze, czy obecny kształt zespołu, nie powiem zagwarantuje, ale czy stać go na grę w półfinale play-off?

Milija Bogicević: Jest zdecydowanie za wcześnie by o tym rozmawiać. Nasz zespół jest młody, trzeba wszystko złożyć w całość, żeby dobrze funkcjonowało. A poza tym, nadal nie znamy składów wszystkich zespołów, a co ważniejsze, ich systemów gry, taktyki. Jak rozegramy kilka meczów, jak poobserwujemy rywali, to będziemy troszeczkę mądrzejsi.

Obecny kształt drużyny jest satysfakcjonujący?

- Biorąc pod uwagę nasze możliwości finansowe, nasze cele i możliwości rynku, ostrożnie mogę powiedzieć, że tak. Najbardziej cieszę się z tego, że mamy młody zespół, a polscy zawodnicy mają kontrakty dłuższe niż roczne.

Średnia wieku tej drużyny to 22,2 lata. Na EuroBaskecie w Polsce drużyna Serbii w podobnym wieku wywalczyła wicemistrzostwo Europy, ale miała w składzie gwiazdy. U nas gwiazd nie ma, a dwaj Serbowie są na razie bardzo daleko od reprezentacji narodowej...

- Zdaję sobie z tego wszystkiego sprawę. Jestem jednak zdania, że dla tych zawodników to wyjątkowa szansa na to, by wzięli sprawy w swoje ręce. Każdy z nich startuje z czystą kartą i każdy może zostać liderem tego zespołu. Owszem, to duża odpowiedzialność, ciężka odpowiedzialność, ale z presją też trzeba umieć żyć i dobrze grać. Mi się wydaje, że młody zawodnik, rzucony na głęboką wodę, gdy ma wsparcie i szansę na osiągnięcie sukcesu, to jednak szybciej dojrzewa. I wychodzi jego klasa. Zawodnik, który dostaje szansę i jest w stanie obronić ją swoją grą, szybko idzie w górę.

Kto zatem będzie liderem tego zespołu?

- Musimy jeszcze poczekać. Twierdzę jednak, że Dusan Katnić oraz Elijah Johnson powinni mieć pewną kontrolę nad tym zespołem.

Katnić ma 24 lata i choć już sporo w życiu wygrał, to jednak sam w wywiadzie mi powiedział, że przeszłość nie gra. A Johnson jest o rok młodszy. Ma pan wiarę w tych zawodników...

- Mam. W każdego mojego koszykarza mam wiarę, bo sam dobrałem sobie ten skład. I wierzę, że zarówno Katnić, Johnson jak i cała reszta, każdy z nich się sprawdzi.

A to nie jest tak, że młody zespół łatwiej kształtować? I też łatwiej kontrolować...

- Mi bardziej chodziło o to, że młodzi zawodnicy nie są wypaleni i mają ambicje. I każdy z nich teraz wie, że stoi przed olbrzymią szansą i gdy ją wykorzysta, to naprawdę mocno uchyli sobie drzwi do poważnej kariery. Poza tym, młodych zawodników łatwiej utrzymać w formie, bo każdy dobry występ ich nakręca. Oczywiście, ciężej znoszą porażki, ale to też nie jest reguła. Myślę, że dobrałem zawodników w taki sposób, że wszyscy będą chcieli być zespołem.

Muszę zapytać o Danilo Mijatovicia, gdyż pozyskanie tego zawodnika spotkało się z lekkim zdziwieniem we Włocławku. Dlaczego wybór padł akurat na niego? Trener mówił, że będzie grał jako center, a tymczasem to typowa czwórka. Tak przynajmniej twierdzą wszyscy, dziennikarze, zawodnicy, z którymi rozmawiałem.

- Danilo będzie grał jako silny skrzydłowy i jako center. Taką planuję rotację. W zeszłym roku zauważyłem, że gdy zespół nie ma w składzie centra, który umie wyjść na obwód i postraszyć rzutem z daleka, to wówczas jest problem. I Danilo to jest moja odpowiedź na ten problem. Poza tym Danilo to profesjonalista i zawodnik, który nigdy w żadnym zespole nie robił żadnych problemów.

A gdzie jest w takim razie odpowiedź na graczy pokroju Rasida Mahalbasicia czy Ivana Żigeranovicia, z którymi w zeszłorocznych play-offach było wiele problemów?

- Na taki budżet jaki mamy, nie mogliśmy zbudować składu złożonego z równych 10 zawodników. Nie mamy typowego centra, wysokiego, dużego, który zagra tylko pod koszem, ale w to miejsce mamy trzech zawodników, których mogę rotować na pozycjach 4/5. Chcemy po prostu grać szybko z wykorzystaniem przestrzeni. Na wysokich, wolnych zawodników chcę odpowiedzieć dobrym spacingiem, szybką wymianą piłki i mocną rotacją. Oczywiście, może zdarzyć się tak, że przyjedzie Turów z Żigeranoviciem w składzie i będą pod koszem problemy, ale naszym celem nie jest wygrywanie każdego meczu z Turowem i pokazanie, że możemy tego zawodnika zatrzymać. Naszym celem jest stały rozwój naszych koszykarzy w takim stopniu, aby ten zespół mógł z powodzeniem zagrać w play-off.

Turów ma dwukrotnie wyższy budżet od nas. Stelmet trzykrotnie. I być może będzie tak, że przegramy jeden mecz czy drugi, ale to nie oznacza, że moja wizja jest błędna. Ale to wszystko nie oznacza również tego, że będę się uparcie trzymał swoich pomysłów, gdy coś nie będzie funkcjonowało dobrze. Jeśli będzie trzeba, to będę myślał o zmianach. A może być równie dobrze tak, że za kilka miesięcy trzeba będzie wzmocnić zespół w ten czy inny sposób.

Pracuję po to, aby Anwil cały czas piął się w górę. A ambicje Anwilu są takie, żeby w ciągu trzech lat zagrać w finale. Oczywiście, marzeniem byłoby zagrać w finale już teraz i kto wie czy tak nie będzie. Na pewno mamy elementy, które mogą zaskoczyć.

W finale w ciągu w trzech lat. Mocne słowa. Do tego trzeba stabilnego zaplecza finansowego i, to taki banał, ciężkiej pracy.

- O finansach nie będę mówił. Ja mam zająć się pracą z koszykarzami. I na razie mam ten komfort, że wszyscy Polacy, a także dwaj Serbowie, przyjechali do Włocławka w bardzo dobrej formie fizycznej. Amerykanie już też dochodzą do dobrej kondycji fizycznej, choć z nimi był inny problem: musieliśmy przestawić ich z gry uniwersyteckiej na poważny, profesjonalny basket. Dla nich na przykład zupełną nowością było to, że jeśli trening rozpoczyna się o 10, to oni o 9.50 mają już być przygotowani, przebrani, mają czekać na parkiecie, bo tam już są trenerzy. Mogą wówczas sami się porozciągać, mogą porzucać do kosza, a punkt 10 zaczynamy trening. I takich detali było sporo, ale radzimy sobie z tym na bieżąco.

Może trener powiedzieć, który zawodnik wyróżnił się na treningach?

- Już w zeszłym sezonie Michał Sokołowski przyzwyczaił mnie do ciężkiej pracy, ale w tym okresie przygotowawczym pracuje naprawdę tytanicznie. On zdaje sobie sprawę z tego, przed jaką szansą stoi i chce ją wykorzystać. Dodatkowo, bardzo dobrze pracuje Mateusz Kostrzewski. Widać, że w przeszłości trenował u bardzo dobrych trenerów, pracował w systemach. Jest świetnie przygotowany i fizycznie i taktycznie. Co więcej... Seid Hajrić po raz pierwszy przyjechał po przerwie letniej bez nadwagi. Mikołaj Witliński bardzo mocno się stara, ale to młody zawodnik, więc przed nimi jeszcze więcej pracy. Troszeczkę inaczej jest z Piotrkiem Pamułą, bo ze względu na kontuzję, on zaczął okres przygotowawczy w odmienny sposób od reszty zespołu. Nie chcemy go przeforsować, musimy być bardzo ostrożni, choć sam Piotrek pali się do gry.

Po odejściu Krzysztofa Szubargi, zespół nie ma kapitana. Trener ma swojego faworyta?

- Przede wszystkim, zawodnicy sami wybiorą kapitana spośród siebie. Ja im powiedziałem tylko, żeby się nie spieszyli, żeby to wszystko odbyło się spokojnie i naturalnie. Dodałem tylko, że kapitan musi być wybrany do turnieju Kasztelana, bo wówczas wystąpimy przed publicznością, będzie oficjalne przedstawienie składu. Dlatego koszykarze mają jeszcze kilka tygodni wzajemnej obserwacji, muszą się lepiej poznać. A czy ja mam faworyta... Powiem tak: mam wrażenie, że jeden zawodnik już zdobywa poważanie całego zespołu.

[urlz=http://www.facebook.com/Koszykowka.SportoweFakty]Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

100 celnych rzutów Michała Sokołowskiego  [/urlz]

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×