Do końca meczu pomiędzy Polską a Czechami pozostaje osiem sekund. Podopieczni Dirk Bauermann prowadzą dwoma punktami - 68:66. Piłkę z autu wyprowadzają Czesi. Niemiecki szkoleniowiec nakazuje polskim zawodnikom faulować, żeby odzyskać posiadanie. Niestety Polacy gubią krycie, fatalna komunikacja pomiędzy Thomasem Kelati, Adamem Waczyńskim oraz Łukaszem Koszarkiem zostaje wykorzystana przez Lubosa Bartona, który z zimną krwią trafią za trzy punkty i wyprowadza Czechów na jednopunktowe prowadzenie.
- Końcówka spotkania była dla nas inna niż w środę, chociaż rozgrywała się w podobnych okolicznościach. Mimo że środowy pojedynek ze Słowenią kosztował nas wiele sił, udało nam się utrzymać w grze, dzięki znakomitemu Janowi Veselemu. W ostatnich sekundach mieliśmy po prostu więcej szczęścia. Tak naprawdę oba zespoły zasłużyły dzisiaj na zwycięstwo. Ale wygrać może tylko jeden. Wydaje mi się, że byliśmy nieco sprytniejsi od Polaków - komentował bohater czwartkowego spotkania.
Jego rzut komplementował na konferencji prasowej sam Michał Ignerski. - To był niesamowity rzut - podkreślał Polak.
Barton w końcówce oddał dwa kluczowe rzuty za trzy, które utrzymały Czechów w grze. Był świetnie dysponowany tego dnia. - Oddałem dwa razy z rzędu byłem niepilnowany w ostatniej minucie. Czułem się dobrze oddając obydwa rzuty - dodawał doświadczony Czech.
Reprezentant Czech spodziewał się tego, że Polacy zagrają inaczej niż z Gruzją. - Wiedzieliśmy, że Polacy wyjdą do tego spotkania z innym nastawieniem. Chcieli się odbić po tej porażce z Gruzją. Faktycznie pokazali inną twarz, ale to nie wystarczyło do zwycięstwa - podkreślał Barton.