Barometr w górę
Czy ktoś przed słoweńskim turniejem znał nazwisko Andrew Lawrence lub Myles Hesson? Po słoweńskiej imprezie z pewnością na długo będą pamiętali je koszykarze Niemiec. Pierwszy 23-latek (co ciekawe, obaj urodzili się w tym samym - 1990 - roku, dzień po dniu) rzucił 23 punkty, a drugi osiągnął double-double w postaci 21 oczek i 11 zbiórek.
I to właśnie dzięki ich postawie Brytyjczycy pokonali Niemcy 81:74 i dzięki temu nadal pozostają w grze o awans do kolejnej rundy. A to byłaby największa sensacja tegorocznego EuroBasketu.
2. Czechy
W piątek Czesi zostali zmiażdżeni przez Hiszpanię (39:60), lecz potrafili podnieść się po tej katastrofie i w pięknym stylu zbliżyć się do następnej fazy turnieju - w niedzielę zespół Pavla Budinskego nie dał żadnych szans Gruzji.
Klasą samą dla siebie był w tym meczu Jan Vesely, który zdobył aż 27 punktów i zebrał 10 piłek z tablic. A wszystko to przy fantastycznej skuteczności 12/14 z gry oraz przy zaledwie 27 minutach spędzonych na parkiecie. Czy Czechów stać na bycie "czarnym koniem" turnieju? Na pewno.
3. Włochy
W sobotę pisaliśmy, że to Grecja będzie faworytem starcia z Włochami i przez długie minuty postawa zawodników z Hellady nie pozostawiała złudzeń, który zespół jest lepszy. Mimo to drużyna Simone Pianigianiego trzymała się blisko, zaś w trzeciej kwarcie popisała się świetną serią rzutów trzypunktowych i to one ostatecznie przesądziły o wygranej.
Na turnieju Włosi muszą radzić sobie bez swoich dwóch gwiazd - Andrei Bargnaniego i Danilo Gallinariego - ale w meczu z Grecją w ogóle nie było tego widać. 23 punkty rzucił Marco Belinelli, a 19 dodał Luigi Datome. Italia nadal bez porażki na imprezie!
Ex aequo - Chorwacja
Zespół Jasmina Repesy przegrywał już różnicą kilkunastu punktów (50:37) w drugiej połowie meczu, ale podniósł się, i dzięki wybitnej grze swoich gwiazd (Bojan Bogdanović miał 24 punkty, a Ante Tomić 11 oczek i 15 zbiórek), pokonał gospodarzy turnieju, Słowenię, po dogrywce!
Chorwaci pokazali wielki charakter i choć EuroBasket zaczęli od porażki z Hiszpanią, to jednak trzy kolejne zwycięstwa sprawiły, że są jedną nogą w kolejnej rundzie (muszą wygrać z Czechami). Zawodnicy Repesy pokazali, że mają nerwy ze stali: trzy swoje mecze wygrali łączą przewagą siedmiu oczek, wszystkie spotkania rozstrzygając w samej końcówce.
Barometr w dół
1. Polska
W piątek koszykarscy fani w Polsce podśmiewali się z kadry Czech, która w meczu z Hiszpanią nie była w stanie rzucić nawet 40 punktów. Ekipa Dirka Bauermanna rzuciła co prawda obrońcom trofeum więcej oczek, ale co z tego, skoro straciła ich aż 89, przegrywając w pewnym momencie spotkania 30:78...
Większy komentarz jest zbyteczny. Na grę Polaków trzeba po prostu spuścić zasłonę milczenia.
2. Gruzja
Po deklasacji, jaką ekipa Igora Kokoskova zafundowała Polsce, wielu ekspertów uznało, że Gruzja, ze swoim ofensywnym nastawieniem i wszechstronnością takich zawodników jak Viktor Sanikidze czy Giorgi Tsintsadze, może stać się "czarnym koniem" turnieju.
Miłe, złego początki - można by jednak rzec. Po zwycięstwie nad naszą kadrą, Gruzja przegrała z Chorwacją, Słowenią i Czechami i nieoczekiwanie odpadła z turnieju.
3. Belgia
Przed meczem z najsłabszą ekipą w grupie, Izraelem, drużyna Eddy'ego Casteelsa miała jeszcze nadzieję na to, że będzie rywalizować w kolejnej rundzie w Lublanie. Fatalny mecz z outsiderem stawki sprawił jednak, że o występach w stolicy Blegowie mogą raczej zapomnieć.
Pokonując Niemcy oraz Wielką Brytanię, zespół Axela Hervelle rozbudził apetyty belgijskich fanów, ale porażka z Izraelem, który wcześniej przegrał wszystkie trzy spotkania - to wpadka, która może wiele kosztować. A przegrana trzecia kwarta 13:32 nie miała prawa się zdarzyć.