Zbudowaliśmy skład za mniejsze pieniądze - I część rozmowy z Andrzejem Dolnym, prezesem Trefla Sopot

- Za mniejsze pieniądze udało się nam zbudować skład, który wydaje się, że nie jest słabszy od tego z poprzedniego sezonu - mówi w rozmowie z nami Andrzej Dolny, prezes Trefla Sopot.

[b]

Karol Wasiek: W wakacje zmieniła się polityka informacyjna w klubie. Czego dotyczą te zmiany?[/b]

Andrzej Dolny: Chcemy informować o faktach, rzeczach ważnych, a unikać rozmawiania o przypuszczeniach, bo to powoduje niepotrzebne spekulacje i budowaniu niezdrowej atmosfery wokół klubu.

Rozumiem, że wcześniej było za dużo spekulacji wokół klubu?

- Naszym celem jest, żeby komunikacja była jednoznaczna, dzięki czemu unikniemy niepotrzebnych dywagacji.

Rozumiem, że centralną postacią w tej nowej polityce informacyjnej jest prezes klubu?

- Nie, od tego jest nasze biuro prasowe. Ja dosyć rzadko udzielam się medialnie. Angażuję się wtedy, kiedy pewne kwestie wymagają szerszego komentarza.

[b]

Z czego wynika fakt, że tak rzadko wypowiada się pan w prasie? Nie ma pan po prostu czasu, czy nie lubi pan tego robić?[/b]

- Wynika to z tego, że nasz klub jest na etapie prowadzenia restrukturyzacji, odbudowy swojej pozycji. 95% naszego czasu koncentrujemy na tych działaniach, a nie na tym, żeby spekulować lub gdybać. Teraz jesteśmy skoncentrowani na ciężkiej pracy, aby rozwiązać kłopoty które trapiły nasz klub. Przyjęliśmy zobowiązania wobec naszych kibiców - chcemy doprowadzić do tego, żeby czuli się w 100 procentach dumni ze swojego klubu.

Ten plan naprawy klubu jest jakoś osadzony w czasie?

- Nie da się wszystkiego zrobić w ciągu miesiąca, czy dwóch. To jest proces rozpisany na dłuższy okres.

Prezes Trefla: Ściągnięcie Maskoliunasa to nasz duży sukces
Prezes Trefla: Ściągnięcie Maskoliunasa to nasz duży sukces

Mówi pan, że "mamy kłopoty", to oznacza, że klub cały czas boryka się z problemami?

- Mieliśmy pewne trudności i gdybym powiedział panu, że dzisiaj jest wszystko za nami, to byłoby to nadużycie.

Budżet klubu jest mniejszy z porównaniem do poprzednich rozgrywek?

- Budżet ma dwie strony - kosztową i przychodową. Redukujemy koszty funkcjonowania naszego klubu. Jeżeli chodzi o stronę przychodową to myślę, że będziemy na podobnym poziomie jak w poprzednim sezonie.

Patrząc jednak na obecny skład Trefla to tych kłopotów jakby nie widać.

- Ten skład jest dowodem na to, jak ciężko pracujemy i jak bardzo prawdziwe są deklaracje, które składamy. Budowanie drużyny było jak łączenie wody z ogniem. Po pierwsze, racjonalizacja polityki finansowej w klubie, a z drugiej strony dbanie o wynik sportowy, który będzie satysfakcjonujący dla naszych sponsorów, kibiców i dla nas samych. Udało nam się zbudować skład, podejmując czasami ryzykowne decyzje. Podjęliśmy je jednak świadomie. Za mniejsze pieniądze udało się nam zbudować skład, który wydaje się, że nie jest słabszy od tego z poprzedniego sezonu.
[nextpage]Brał pan czynny udział w budowie składu?

- Każdy zawodnik, który podpisał kontrakt z naszym klubem, był wcześniej bardzo dokładnie analizowany pod wieloma aspektami. Nigdy nie jest to tylko jednoosobowa decyzja. W ten proces zaangażowani są właściciele klubu, trenerzy, dyrektor sportowy i ja również. Za opracowanie materiału stanowiącego podstawę do oceny przydatności dla drużyny danego kandydata odpowiada oczywiście dyrektor sportowy - to należy do jego kompetencji.

Czyli pełną odpowiedzialność za ten skład bierze dyrektor sportowy?

- Nie, to jest nieprawda. W kompetencjach dyrektora sportowego jest zapisane, aby cały ten proces przeprowadzić - przedstawić propozycje zarządowi, sztabowi szkoleniowemu. Oczywiście trener ma również swoje pomysły. Przychodzą do nas także różne propozycje od agentów. Sposób pozyskiwania informacji jest wieloźródłowy, ale ktoś tym procesem musi zarządzać w sensie technicznym.

Dlaczego de facto nie można było porozmawiać z dyrektorem sportowym na temat budowy składu?

- Na to jest bardzo proste wytłumaczenie. Rozumiem intencje dziennikarzy i sens ich pracy - chcą swoim czytelnikom dostarczać jak najwięcej informacji. Natomiast my w tym momencie mamy akurat zupełnie inny priorytet - prowadzimy negocjacje na temat warunków kontraktu. Musimy sobie zdawać sprawę, że często dziennikarze są narzędziem do kolportowania informacji, których publikacja ma pomóc komuś w osiągnięciu danego celu.

Generalnie rzecz ujmując, to takie praktyki stosowane są na całym świecie. Rozumiem, że panu to przeszkadza?

- Ja zajmuję się biznesem i muszę prowadzić negocjacje tak, aby osiągnąć skutek optymalny dla mojej organizacji. Im więcej osób jest zaangażowanych w proces negocjacji, tym jest on trudniejszy. Przyjmujemy bardzo prostą metodę - jeżeli prowadzimy dany projekt to koncentrujemy się na nim w bardzo wąskim gronie i go realizujemy.

Wydaje mi się jednak, że tych plotek transferowych było znacznie mniej niż w poprzednie wakacje.

- To jest dla mnie komplement. To jest właśnie celem naszego klubu - mniej plotek, więcej rzetelnej informacji. Zarzucano nam, że późno zabieramy się do budowy składu, a tymczasem w ciszy budowaliśmy tzw. "krótką listę" zawodników do negocjacji.

Czy to, że nie było na miejscu trenera Maskoliunasa było jakimś problemem w budowaniu składu?

- Nie, ponieważ praktycznie cały czas byliśmy w kontakcie. Trener Maskoliunas jest bardzo zaangażowany w to, co dzieje się w drużynie. Po prostu mieliśmy pecha, że w tym roku był EuroBasket. W dobie Internetu naprawdę nie mamy żadnych problemów, żeby utrzymywać ze sobą kontakt. Zatrudniając trenera wiedzieliśmy, że będzie brał udział w EuroBaskecie i świadomie podjęliśmy tę decyzję.

Zgodzi się pan z tym, że ściągnięcie Maskoliunasa jest dobrym posunięciem z punktu widzenia marketingowego?

- Na pewno. Był to jeden z elementów mających wpływ na naszą decyzję, może nie kluczowy, ale braliśmy to pod uwagę. Darius to ikona naszego klubu. Taka postać ułatwia kibicom identyfikowanie się z klubem.

Adam Waczyński ma być liderem Trefla Sopot
Adam Waczyński ma być liderem Trefla Sopot
Źródło artykułu: