Stawką sobotniego pojedynku w Słupsku był fotel lidera Tauron Basket Ligi. Mimo tego mecz ten nie stał na najwyższym poziomie. - My w pierwszej połowie graliśmy bardzo dobrze, a Czarni nie mogli odnaleźć swojego rytmu. W drugiej połowie role się odwróciły i to my mieliśmy problem. Jeżeli obydwie drużyny przez cały mecz funkcjonowałyby na swoim optymalnym poziomie to myślę, że wówczas to spotkanie stałoby na znacznie wyższym poziomie. Zarówno na nas, jak i na Czarnych ciążyła taka presja wewnętrzna, gdyż wiedzieliśmy, że ktoś ten mecz musi przegrać. Jednak to dopiero początek sezonu i mecz może nie stał na najwyższym poziomie, ale nie można odmówić drużynom ogromnej walki i serca włożonego w to spotkanie - stwierdził trener Rosy, Wojciech Kamiński.
W jednej z akcji w czasie czwartej kwarty doszło do dość nietypowej sytuacji, gdzie Korie Lucious, biegnąc do kontry zderzył się z jednym z arbitrów. - To była nieco kuriozalna sytuacja. Chyba pierwszy raz widziałem, aby jeden z moich podopiecznych zderzył się z sędzią. Nie mam jednak o tę sytuację do nikogo pretensji - mówił z uśmiechem szkoleniowiec radomian.
Co zdaniem trenera Rosy w głównej mierze zadecydowało o porażce jego zespołu? - Czwarta kwarta i błędy w końcówce trzeciej zadecydowały o końcowym wyniku. Widać było, że nieco nas ponosi, a trójka w szybkim ataku rzucana przez Luciousa to było nieporozumienie. Z całym szacunkiem dla Koriego, ale przez jedenaście lat, jak prowadzę drużyny w ekstraklasie to tylko trzech zawodników mogło sobie na to pozwolić - Walter Jeklin, Jeff Nordgaard oraz Eric Elliott. Uważam jednak, że z tego meczu wyciągniemy wnioski, a chłopcy wiedzą teraz jak się gra na gorących terenach. Graliśmy ciężki mecz w Starogardzie Gdańskim, Słupsk także z nami. Teraz przed nami chyba jeszcze tylko Włocławek - zauważył popularny "Kamyk".
Cały radomski zespół przed sobotnim spotkaniem bardzo podkreślał jego wagę, przypominając, że gra toczy się o fotel lidera. Czy bycie na szczycie tabeli aż tak działa na Rosę, szczególnie na tak wczesnym etapie sezonu? - Nie mamy żadnej spiny na bycie liderem. Powiedziałem, że jedziemy do Słupska walczyć o zwycięstwo, a nie po to aby się położyć czy pospacerować nad morzem. Przyjechaliśmy tutaj walczyć i taki właśnie jest sport, że trzeba zawsze walczyć o zwycięstwo. Gdybym przed meczem powiedział zagrajmy dobry mecz i przegrajmy niedużo to ośmieszyłbym się chyba przed swoimi zawodnikami, prezesami oraz przed mediami. Według mnie tak nie można powiedzieć - zakończył Kamiński.