Michał Fałkowski: Wyczyściliście już swoje głowy po czterech przegranych meczach?
Zbigniew Białek: Nie wiem czy wyczyściliśmy. Jak ktoś ma charakter i jakieś emocje nim targają to myślę, że to nadal siedzi. Nowy trener, Gasper Okorn, stara się nam uświadomić, że najważniejsze teraz jest to, byśmy skupili się na tym, co będzie, a nie co było. Zaczęliśmy już inną pracę, ale myślę, że gdzieś to mimo wszystko zostaje.
Powiedziałeś "inną pracę". Co masz na myśli?
- Wiadomo - nowy trener to nowe podejście, nowa etyka, a my skupiamy się na ciężkiej pracy. Na razie to jednak dopiero otworzyliśmy tne nowy rozdział, bo trener Okorn prowadził nasze treningi zaledwie od czwartku.
Analizowaliście te cztery porażki. Jesteś w stanie podać jakiś konkretny, racjonalny powód, dla którego tak fatalnie rozpoczęliście sezon?
- Jakbyśmy znali konkretny powód, to może być wygrali jeden-dwa mecze. Gdybym miał jednak wskazać na jedną rzecz to powiedziałbym, że przyczyna leżała w braku zespołowości. Nie graliśmy konsekwentnie i gdy coś nie wychodziło, każdy robił, co chciał. Jak nam nie szło, to po prostu spuszczaliśmy głowy i w konsekwencji przegrywaliśmy. Ja po każdym meczu byłem bardzo zdenerwowany, ale mam wrażenie, że nie wszyscy byli. Nie wszyscy może chcieli coś zmienić w naszej grze, coś naprawić. Nie chcę wskazywać na konkretne nazwiska, bo przegrywamy i wygrywamy jako drużyna. Ja teraz mam tylko nadzieję, że z nowym szkoleniowcem wszystko się zmieni. Liczę, że nowy trener inaczej będzie reagował na nasze przestoje w grze i na to, że ktoś nie angażuje się na 100 procent. Bo słabszy dzień można mieć, to się zdarza, ale zaangażowanym trzeba być zawsze na maksimum możliwości.
Dostrzegasz różnicę między Zoranem Sretenoviciem a Gasperem Okornem?
- Nasz nowy szkoleniowiec zwraca uwagę na szczegóły, a to, co spodobało mi się najbardziej, to że powiedział nam, każdemu w kolejności, konkretnie czego będzie od niego wymagał, oczekiwał, a także tego, czego nie akceptuje. Ponadto, powiedział, żebyśmy przestali zmagać się z tym, co już było, bo na to nie mamy wpływu.
Trener kojarzył was, mam na myśli polskich zawodników, ze swojego poprzedniego okresu w Polsce?
- Tak, przynajmniej część z nas. Ja również go pamiętam z tego okresu, jak był trenerem Energi Czarnych Słupsk. Parokrotnie rywalizowałem z nim, raz nawet udało nam się porozmawiać po jakimś meczu, z tego co pamiętam. Mam nadzieję, że okaże się trenerem, jakiego potrzebujemy. Zawsze podkreślałem i tego się trzymam - skład jak na polską ligę mamy naprawdę solidny, ale brakowało nam charyzmy, charakteru, mentalności i odpowiedniego podejścia do naszych obowiązków. Nie było zaangażowania takiego, jakie być powinno. Teraz liczę, że to się zmieni.
W niedzielę gracie z Anwilem - czy zmiana trenera, sama w sobie, będzie najważniejszym czynnikiem w kontekście tego spotkania? To oczywiste przecież, że pod względem taktycznym nie zagracie innej koszykówki, niż w poprzednich meczach.
- Oczywiście, bo przez dwa czy trzy dni niewiele można zmienić. Ale można zmienić podejście i zaangażowanie, co z kolei może okazać się kluczowe. Nie brakuje nam umiejętności, brakuje odpowiedniego podejścia.
Zmiana trenera w trakcie sezonu często utożsamiana jest przez kibiców z całkowitą zmianą na lepsze w każdym aspekcie. Niekoniecznie jednak da się to zauważyć już w pierwszym spotkaniu...
- Wiadomo. Nawet sam trener Okorn, na pierwszym czy drugim treningu, powiedział nam, byśmy nie oczekiwali cudów, że teraz on przyszedł i wyniki zmienią się z dnia na dzień. Na pewno nie zagramy od razu jakiejś rewelacyjnej koszykówki. Tak nie będzie. Czeka nas ciężka, długofalowa praca. Na szczęście sezon jest długi i pomimo bilansu 0-4, możemy się jeszcze pozbierać. Nic nie zostało przesądzone.
Dokończ proszę zdanie: AZS pokona Anwil bo...
- Na pewno właśnie nie dlatego, że zmienił trenera. Ale pokona Anwil bo zagra, moim zdaniem, z większym zaangażowaniem, a jednocześnie również na większym luzie.