Jesteśmy żądni wygranej - rozmowa z Adamem Waczyńskim, obrońcą Victorii Górnika Wałbrzych

Jeszcze w zeszłym sezonie głównie reprezentował barwy drugiej drużyny sopockiego Prokomu. Teraz gra w ekstraklasie i jest jedną z wiodących postaci Victorii Górnika Wałbrzych. Oprócz tego, Adam Waczyński, 19-letni rzucający, notuje też lepsze występy w Polskiej Lidze Koszykówki aniżeli jeszcze rok temu na jej bezpośrednim zapleczu, co zdarza się bardzo rzadko, zwłaszcza u tak młodych koszykarzy.

Mateusz Stępień: Nie tak z pewnością miała wyglądać inauguracja ligowych rozgrywek w wykonaniu Victorii Górnika Wałbrzych. Cztery porażki w czterech meczach i miejsce w dolnym rejonie tabeli, nie napawają optymizmem przed kolejnymi spotkaniami.

Adam Waczyński - Rzeczywiście, nasze dotychczasowe wyniki nie są zbyt dobre. Nie można się jednak załamywać, i tyle razy ile się upadnie, tyle samo trzeba wstać i walczyć dalej. Mam ogromną nadzieję, że podniesiemy się już w następnym meczu, w niedzielę przeciwko Polonii Warszawa. Głównym czynnikiem, przez który przegrywamy jest nierówna gra. Musimy to jak najszybciej poprawić i popełniać mniej błędów, zarówno w ataku, jak i obronie. Wraz z trenerem Chudeuszem przygotowaliśmy już taktykę na niedzielne spotkanie i będziemy starali się skutecznie ją realizować.

W środę mogliście jednak przerwać passę trzech meczów bez zwycięstwa. W Inowrocławiu mierzyliście się z tegorocznym beniaminkiem - Sportino, czyli zespołem, który dwie pierwsze ligowe potyczki przegrał odpowiednio różnicą 29 i 28 punktów. W oczach ekspertów to właśnie Górnik był faworytem.

- Przeciwko Sportino zagraliśmy na bardzo słabej skuteczności, nie wiem czym była ona spowodowana. Przez pierwsze trzy kwarty graliśmy ospale, i dopiero w ostatniej zaczęliśmy dobrze się zaprezentowaliśmy. Doszliśmy już inowrocławian na remis, jednak później zabrakło konsekwencji w naszej grze, przez co nie mogliśmy przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść. Jak już wcześniej wspomniałem, mam nadzieję, że w niedzielę odbijemy się od dna. Aby tak się stało musimy zagrać na 120 procent. Jesteśmy żądni wygranej.

We wspomnianym spotkaniu ze Sportino, przed czwartą kwartą mieliście aż 11 punktów straty, a pomimo to zdołaliście doprowadzić do remisu. Stało się tak głównie dzięki pana dobrzej grze, gdyż to pan w ostatnich dziesięciu minutach, zdobywając 14 punktów, był wiodącą postacią zespołu.

- Na pewno na mecz nie można patrzeć przez pryzmat jednej kwarty. Kilka razy szybko odrabialiśmy straty, byliśmy na fali, a pomimo to, czegoś zabrakło. W decydującym dla nas momencie nie trafiliśmy rzutów osobistych, nie potrafiliśmy też zebrać piłki z atakowanej tablicy, co umożliwiłoby skonstruowanie kolejnej akcji.

Jaka atmosfera panuje obecnie w zespole po tych czterech przegranych z rzędu?

- Nasze nastoje na pewno nie są dobre, bo takie po prostu być nie mogą. Jedni porażki przeżywają bardziej, spuszczają głowy, zamartwiają się, inni - całkiem inaczej, mobilizują ich do jeszcze lepszej gry, do pokazania się z tej pozytywniejszej strony. Gdy któryś z zawodników jest w dołku, natychmiast staramy się do podnieść na duchu, rozmawiamy o błędach jakie popełniliśmy oraz w jaki sposób należy je poprawić. Tłumaczymy sobie co zrobić, aby nasza gra wyglądała lepiej.

A pan, jak osobiście znosi porażki?

- Przegrać mecz, to nie jest dobre uczucie. Pomimo, iż w tym sezonie spisuję się nieźle, to nie mogę być zadowolony ze swoich indywidualnych osiągnięć w przypadku, gdy drużyna przegrywa. Wolałbym zdobyć dwa punkty i odnieść zwycięstwo w meczu, niż rzucić ich dwadzieścia i przegrać. Dobro drużyny jest najważniejsze.

W pierwszym meczu tego sezonu trener Jerzy Chudeusz nie mógł skorzystać z Chuda Barnesa oraz Ousmane Barro, którzy w porę nie otrzymali list czystości (Barnes nie zagrał też w drugiej kolejce). W Inowrocławiu zabrakło z kolei kontuzjowanego Kristijana Ercegovica. Czy nieobecności w kadrze zespołu w poszczególnych spotkaniach tych zawodników, także miały wpływ na te porażki?

- Jakiś wpływ na pewno miało. W naszej taktyce znajduje się dużo zagrywek właśnie na Chuda i Ousmane. Niestety nie mogli zagrać na początku i straciliśmy na tym wszyscy. Gdy obaj byli już uprawnieni do gry, ze składu wypadł Kristijan Ercegovic, który doznał kontuzji kolana (skręcenie kolana – przyp. MS). Póki co, niewiadomo jak poważny jest to uraz. Jakoś w tym sezonie nie możemy zagrać w pełnym składzie. Jednak pomimo problemów, musimy dzielnie się trzymać i udowodnić, że Górnik potrafi wygrywać.

Górnik w tym sezonie nie prezentuje się dobrze, lecz pan ze swojej postawy może być w pełni usatysfakcjonowany (średnio: 29 minut. 14,5 punktów, 3,5 zbiórki, 2,5 asysty).

- Powód do zadowolenia na pewno jest, jednak jak wspomniałem już wcześniej, zupełnie inna jest radość, gdy dobre wyniki osiągane przez zawodnika przekładają się na dobro zespołu. My potrafimy grać dobrze, i nie raz jeszcze to udowodnimy.

Przed sezonem wprowadzono przepis mówiący o tym, że w drugiej kwarcie na parkiecie powinien znajdować się polski młodzieżowiec. Pan właśnie należy do takich zawodników, jednak gra zdecydowanie więcej, i jest ważnym punktem swojej drużyny. Spodziewał się pan przed sezonem, że będzie grał aż tak dużo?

- Szczerze przyznam, że nie przypuszczałem, że aż tyle minut będę spędzał na parkiecie, i będzie mi tak dobrze szło. Myślałem też, iż moje zdobycze punktowe będą nieco skromniejsze. Oczywiście nie martwię się tym, a wręcz przeciwnie - bardzo cieszę. Gdyby nie ten przepis, pewnie Górnik nie zainteresowałby się moją osobą. Jestem bardzo zadowolony, że mogę na parkiecie spędzać czas nie tylko w drugiej kwarcie.

Postęp poczyniony przez pana widać gołym okiem. Jeszcze w zeszłym roku głównie grał pan w pierwszoligowych rezerwach Prokomu, teraz jest zawodnikiem ekstraklasowej drużyny, w której notuje jeszcze lepsze występy, co rzadko się zdarza, szczególnie u tak młodych zawodników. Na co jeszcze stać w tym sezonie Adama Waczyńskiego?

- Mam nadzieję, że kiedyś poprowadzę swój zespół do wygranej. Rozegraliśmy dopiero cztery mecze, dużo ich jeszcze pozostało, więc wszystko możliwe. Jestem młody, ambitny, chcę się uczyć, a w Wałbrzychu mam do tego bardzo dobre warunki. Oczywiście zdarzają błędy, jednak te, są wkalkulowane w sport.

Porozmawiajmy może o kolejnym rywalu Victorii Górnika - Polonii Warszawa. Zapewne wraz ze szkoleniowcem omawialiście już warszawski zespół. Na co, bądź na kogo, trener Chudeusz uczulał was najwięcej?

- Trener zwracał uwagę głównie na dwóch obrońców – Tommy’ego Adamsa oraz Grega Harrington, czyli notabene na koszykarzy, którzy mnie powinni szczególnie interesować.

Co pan czuje, gdy na parkiecie przychodzi panu rywalizować z bardziej doświadczonymi koszykarzami, bo i Adams i Harrington między innymi do takich należą?

- Na boisku nie myślę, kto na przykład grał wcześniej w NBA, a kto w trzeciej lidze. Na pewno nie boję się takich graczy. Staram się walczyć jak równy z równym i mam nadzieję, że dobrze mi to wychodzi.

A respekt przed rywalem, odczuwa pan taki?

- Respekt czuję, jednak tylko przed rozpoczęciem meczu. Gdy wychodzi się na parkiet, szybko należy o nim zapomnieć. Jak się tego nie zrobi, i nie skupi się tylko na grze, mogą być tego niepożądane efekty.

O co w obecnych rozgrywkach walczy Górnik Wałbrzych?

- Zarząd klubu jako cel postawił nam utrzymanie. Moim zdaniem możemy się jednak pokusić o awans do fazy pre play-off. Możemy to osiągnąć pod warunkiem, że nie będziemy tracić już punktów w takich meczach jak na przykład ze Zniczem Jarosław, czy też Sportino Inowrocław.

W letniej przerwie do Górnika doszło kilku nowych zawodników, w tym także pan. Z którym z zawodników szczególnie dobrze rozumie się pan zarówno na parkiecie, jak i poza nim?

- Na boisku dobrze rozumiem się z Ousmane Barro i Chudem Barnesem, czyli koszykarzami, którzy podobnie jak ja, do zespołu dołączyli przed tym sezonem. Gdy mamy już czas wolny, to spędzam go głównie z Mateuszem Bierwagenem, z którym znałem się już wcześniej z młodzieżowych reprezentacji Polski.

Komentarze (0)