[b]
Piotr Dobrowolski: Początek meczu nie był dla was udany...[/b]
Tony Taylor: Zgadza się. Zaczęliśmy ten mecz zbyt wolno. Rosa to wykorzystała, od początku grała dobrze, trafiła kilka rzutów i nam "odjechała"...
Mobilizująco podziałały na was słowa Miodraga Rajkovicia po zakończeniu drugiej kwarty...
- Odbyliśmy bardzo ważną rozmowę w szatni, trener trafił do nas swoimi słowami, przekazał wiele cennych uwag. Po powrocie na boisko graliśmy już swoje. Wydatnie pomógł nam Denis Krestinin, który był faulowany i wykorzystywał rzuty wolne. Dał nam sygnał do ataku. Wygraliśmy i bardzo się z tego cieszymy.
Rosa postawiła wam duży opór. Spodziewaliście się tego?
- Tak, spodziewaliśmy się trudnego spotkania. Rosa to bardzo dobry zespół, zwłaszcza we własnej hali. W pierwszej połowie zagraliśmy zdecydowanie poniżej naszych możliwości. Później było już dużo lepiej - dzieliliśmy się piłką, przypominaliśmy drużynę z ostatnich meczów, co okazało się kluczowe dla końcowego wyniku.
Po raz kolejny potwierdzenie znalazła maksyma, że w koszykówce wygrywa się przede wszystkim defensywą...
- Zgadzam się z tym, że obrona odgrywa niemałą rolę w koszykówce. Musisz dobrze prezentować się w tym elemencie, jeżeli chcesz wygrać spotkanie. Sprawiliśmy rywalowi sporo trudności w defensywie w drugiej połowie. Nie mógł sobie z tym poradzić.
Już w niedzielę rozegracie kolejne starcie w ramach ligi VTB z Lietuvosem Rytas Wilno. Częste podróże i napięty terminarz nie są zbyt męczące?
- To zdecydowana różnica w porównaniu z tym, gdzie grałem ostatnio. Rzeczywiście sporo podróżujemy, gramy co trzy-cztery dni, często odległości pomiędzy poszczególnymi miastami są bardzo duże. Najważniejsze jest wtedy to, aby odpowiednio wypocząć, porządnie się wyspać.
Widać, że dobrze czujesz się w Zgorzelcu...
- Zostałem pozytywnie przyjęty. Bardzo dobrze traktują mnie wszyscy zawodnicy, czy to polscy, czy zagraniczni. Panuje dobra atmosfera, jesteśmy jedną wielką rodziną, która ma jasne cele do zrealizowania.
Z którym z kolegów masz najlepszy kontakt?
- Najbardziej przyjaźnię się z J.P. Princem. Spędzamy ze sobą naprawę dużo czasu poza boiskiem, wspieramy się nawzajem jako dwaj Amerykanie w tym zespole.
Posiadałeś jakąś wiedzę na temat Tauron Basket Ligi przed przyjazdem do naszego kraju?
- Przed przyjazdem do Polski kompletnie nie wiedziałem, czego się spodziewać. Nie znałem tej ligi ani zawodników w niej grających. Po tych kilkunastu tygodniach spędzonych w Turowie wiem jednak, że podjąłem słuszną decyzję i jestem z niej bardzo zadowolony.