Po dwóch wcześniejszych spotkaniach, z Treflem Sopot i PGE Turowem Zgorzelec, w których Łukasz Majewski musiał pauzować z powodu kontuzji, w sobotnim starciu z AZS-em Koszalin był jednym z najlepszych zawodników swojej drużyny. Zdobył 8 punktów, miał 5 zbiórek. W ważnym momencie trzeciej kwarty trafił istotne dla przebiegu meczu rzuty.
Na pomeczowej konferencji prasowej chwalił go trener Wojciech Kamiński. Rzeczywiście, skrzydłowy jak zawsze dał swojemu zespołowi dużo energii i woli walki. - To żadne odkrycie. Zawsze, gdy jestem na boisku, staram się dawać z siebie wszystko i jak najbardziej pomóc drużynie. Trzeba to robić - podkreśla "Maja". - Nie liczą się punkty, ale obrona i żeby wróciła energia do naszych poczynań - przyznaje.
Starcia w Sopocie i Radomiu zawodnik Rosy mógł obserwować jedynie w roli widza. Nie oznacza to jednak, że bez niego ekipa z Mazowsza kompletnie sobie nie radziła. - W poprzednich spotkaniach ta energia owszem była, ale tylko przez jakieś 30 minut, później gdzieś znikała. Dobrze, że w końcu się obudziliśmy, bo to zwycięstwo z AZS-em było niezwykle potrzebne. Bardzo się z niego cieszymy i jedziemy dalej - zaznacza.
Już w najbliższą sobotę radomian czeka kolejny ciężki pojedynek. Na wyjeździe zmierzą się bowiem z Anwilem, w którym Majewski występował w latach 2010-2012. - Na pewno we Włocławku jest ciężki teren - zdaje sobie sprawę. - Muszę po tym ostatnim tygodniu pochwalić całą drużynę, sztab szkoleniowy, bo naprawdę bardzo dobrze i mocno potrenowaliśmy, świetnie przygotowaliśmy się do meczu z AZS-em. To cieszy - kontynuuje.
Potyczka z podopiecznymi Miliji Bogicevicia będzie dla Rosy ostatnią przed świętami Bożego Narodzenia. - Najważniejsze, żeby teraz nie odpuścić, tylko pojechać do Włocławka z wolą walki, bo to ostatnie spotkanie przed świętami, a chcielibyśmy sprawić sobie fajny prezent - zapowiada rodowity radomianin.
Kontuzję stopy odniósł jeszcze w meczu ze Stelmetem Zielona Góra. Czy po przebytej rehabilitacji czuje się już w pełni sił? - Jeszcze nie. Na 95 procent. Myślę jednak, że w tym tygodniu będę już trenował na 100 procent. Jest dużo lepiej. Nie chcę powiedzieć, że nie muszę już uważać na nogę, bo ciągle jakieś ryzyko istnieje, ale wszystko zmierza w dobrym kierunku - kończy.