Choć forma Rosy Radom daleka jest od tej, którą koszykarze Wojciecha Kamińskiego prezentowali na początku sezonu (trzy wygrane w trzech meczach), ostatnie zwycięstwo nad AZS Koszalin (75:71) sprawiło, że do Włocławka Rosa przyjedzie w bardzo dobrych humorach.
- Po tym meczu nastroje w naszym zespole poprawiły się w znaczący sposób. Wiadomo, że jak przegrywa się kilka razy z rzędu, czy jak w naszym przypadku, pięć z sześciu spotkań przed pojedynkiem z AZS, to atmosfera nie jest za ciekawa. Wkrada się nerwowość i trzeba naprawdę niezłej psychiki, by to udźwignąć. Na szczęście nam udało się pokonać koszalinian i liczymy, że we Włocławku przedłużymy dobrą passę - mówi Kamil Łączyński, rozgrywający radomskiego zespołu.
Mecz w Hali Mistrzów będzie bardzo istotny dla playmakera nie tylko ze względu na fakt, że Rosa, by myśleć o grze w górnej szóstce, potrzebuje zwycięstw. Również dlatego, że on w swojej karierze... jeszcze nigdy nie wygrał w hali Anwilu.
- Może czas przełamać to fatum? Bardzo liczę, że w końcu wyjadę z Kujaw wygrany. Pamiętam spotkania z Anwilem, w których grałem dobrze, czy nawet bardzo dobrze, czy to w barwach Polonii czy AZS, ale zawsze brakowało zwycięstwa. Teraz mogę zagrać nawet słabiej, bylebyśmy tylko zwyciężyli. W końcu po siedmiu latach kariery to czas najwyższy... - dodaje zawodnik.
Obecnie Rosa legitymuje się bilansem 5-5, lecz okres świąteczno-noworoczny zapowiada się wymagający. Radomianie zagrają bowiem dwa spotkania na wyjeździe - najpierw z Anwilem przed świętami, a następnie w Tarnobrzegu ze Stabill Jeziorem tuż przed samym końcem starego roku. - Dla nas liczy się teraz każda wygrana i ja osobiście twierdzę, że stać nas na to, by w nowy rok wejść z czterema punktami na koncie więcej. Na pewno nie jesteśmy na straconej pozycji - kończy Łączyński.