Danilo Mijatović na parkiecie nie rzuca się w oczy, raczej unika podkoszowych starć i praktycznie nie gra tyłem do kosza. Na półdystansie i dystansie jest jednak bardzo skuteczny (36 procent zza łuku w tym sezonie) i ogółem połowę sezonu zasadniczego w jego wykonaniu należy ocenić bardzo pozytywnie. Tym bardziej w kontekście głosów krytyki, które pojawiły się po transferze Serba do Anwilu.
- Przed sezonem nie miałem żadnych obaw o to, jak będzie. Znam siebie, wiem na co mnie stać i gram w koszykówkę na tyle długo, by nie ekscytować się za mocno tym, co nie jest istotne. A w tym przypadku kompletnie nieistotna jest moja indywidualna postawa - mówi serbski skrzydłowy.
Zapytany o samoocenę, 30-letni koszykarz tak przekształca odpowiedź, by skomentować postawę zespołu. Zapytany o to, czy nie za dużo czasu spędza na obwodzie, podkreśla, że najważniejsze jest dobro drużyny i jeśli zespół wygrywa, to nie ma o czym dyskutować.
- Liczy się zespół, zespół i jeszcze raz zespół. Nic więcej i nikt więcej. Wielkie kluby mają w swoich składach wielkie osobowości i indywidualności, ale mają też zespół, który ciężko pracuje na to, by one mogły świecić jasno. My we Włocławku, jak gramy razem, to nie ma drużyny, z którą nie moglibyśmy wygrać. Weźmy pod uwagę chociażby starcie z Rosą. Mieliśmy 24 asyst. Kto pokona tak zespołowo grającego przeciwnika? - dodaje Mijatović.
24 asysty to najlepszy wynik Anwilu od 13 marca. Wówczas Anwil pokonał na wyjeździe Stelmet Zielona Góra 90:59, w sobotę zaś Rosę Radom 87:76. To już piąte zwycięstwo włocławian z rzędu, które daje im obecnie drugie miejsce w lidze.
- Myślę, że złapaliśmy swój rytm, teraz troszeczkę odpoczniemy od koszykówki, ale bardzo krótko, bo za chwilę bardzo istotny mecz. Nie jestem stąd, ale już wszystko wiem o historii pojedynków ze Śląskiem Wrocław. Motywacji nam na pewno nie zabraknie - kończy Serb.
Warto odnotować, że przeciwko Rosie Mijatović rozegrał najlepsze spotkanie w sezonie. Zdobył 16 punktów (6/7 z gry) i miał cztery zbiórki.
[/b]