Korie Lucious miał kończyć ostatnią akcję
O losach sobotniego spotkania trzynastej kolejki TBL, pomiędzy Rosą a Polpharmą, zadecydowały końcowe fragmenty. Wojciech Kamiński zdradza, jak miała wyglądać ostatnia akcja.
Piotr Dobrowolski
Nowy, 2014 rok rozpoczął się źle dla Rosy. Po zeszłotygodniowym zwycięstwie nad Stabill Jeziorem Tarnobrzeg fani radomskiej drużyny liczyli na drugą wygraną z rzędu. Ich nastroje popsuła jednak Polpharma Starogard Gdański, triumfując na Mazowszu 64:63.Choć prowadzenie w tym spotkaniu zmieniało się jak w kalejdoskopie - po pierwszej połowie 4 punkty zaliczki mieli przyjezdni, by po trzeciej kwarcie to gospodarze wyszli na 11 "oczek" przewagi - to o końcowym rezultacie i tak zadecydowały ostatnie fragmenty. Sygnał do odrabiania strat dał Kociewskim Diabłom Michael Hicks.
Amerykanin nie trafił kluczowego dla losów spotkania rzutu
"Kamyk" porażki doszukuje się nie tylko w tej konkretnej sytuacji. - To nie jest wina ostatniego rzutu, ale dużo wcześniejszych wydarzeń, chociażby ta akcja, kiedy "dwa plus jeden" zagrał Hicks, lecz nie trafił wolnego, jego koledzy zebrali piłkę i trafili z dystansu - przypomina trener radomian. - To jest akcja za pięć punktów. Takie rzeczy bolą - kończy.