[b]
Karol Wasiek: Doszedłeś już do siebie po tej dramatycznej przegranej z PGE Turowem Zgorzelec?
[/b]
Bartłomiej Wołoszyn: Wiadomo, że każda porażka boli. Szczególnie, że została ona poniesiona w tak kontrowersyjnych okolicznościach. Muszę przyznać, że faktycznie boli podwójnie.
Jaka jest twój komentarz do sytuacji, która miała miejsce na 0,3 sekund przed końcem spotkania?
- Zawodnicy nie są od komentowania takich sytuacji. Ludzie znający się na baskecie na pewno mają swoje zdanie na ten temat.
Czujesz się w jakikolwiek sposób "oszukany"?
- Uważam, że oszukany jest za dużym słowem.
Pamiętasz w ogóle swoją pierwszą reakcję?
- Reakcja każdego z nas na niesamowitą trójkę Dunna była podobna. Była wielka euforia, ale niestety... szybko została jednak zamieniona na frustrację.
[b]
Po meczu w szatni była złość, czy raczej cisza?[/b]
- Raczej analiza jak do tego doszło i dlaczego pozwoliliśmy wyrwać sobie nasze zwycięstwo.
Sek Henry ostatnio mówił, że po takim meczu odechciewa mu się grać w Polsce. Czy po takim meczu jest w ogóle chęć do dalszego treningu, pracy?
- Błędy to cześć sportu, a koszykówka to gra błędów. Nie przysłoni nam to naszego celu, do którego to zwycięstwo przybliżyłoby nas. Musimy "powstać" i walczyć dalej, żeby zrealizować założone wcześniej cele.
Paradoksalnie czwarta kwarta byłą chyba najlepsza w waszym wykonaniu w całym tym sezonie. Zgodzisz się?
-
W ofensywie pewnie tak, ale w całym meczu popełniliśmy za dużo prostych błędów i jedna kwarta nie może tego przysłonić.
Jakbyś podsumował pierwszą część sezonu w wykonaniu AZS Koszalin?
- Można ją podzielić na dwa etapy. Ten pierwszy, kiedy naszym szkoleniowcem był trener Zoran Sretenović oraz drugi, kiedy byliśmy prowadzeni przez Gaspera Okorna. Tak naprawdę to dopiero w drugiej części zaczęliśmy grać na miarę naszych możliwości i oczekiwań, choć nie uniknęliśmy wpadki.