Piotr Dobrowolski: Wydawało się, że spotkanie z Polpharmą jest pod waszą kontrolą. Tymczasem w decydującym momencie wszystko się spod niej wymknęło. Co było przyczyną porażki?
Kim Adams: Nie graliśmy jak drużyna. Źle zaczęliśmy ten mecz, popełniliśmy bardzo dużo błędów. Nie spisaliśmy się na miarę naszych możliwości w decydujących momentach. Rywal to wykorzystał, pokazał swoje najlepsze atuty. Za postawę w kluczowych fragmentach nie zasłużyliśmy na zwycięstwo.
Dlaczego graliście tak nierówno, zdarzyło wam się aż tyle przestojów?
- Nie wiem dlaczego, ciężko mi na to pytanie odpowiedzieć. Zwłaszcza w drugiej połowie dobre momenty przeplataliśmy z dużo słabszymi, świetnie spisując się w trzeciej kwarcie i bardzo kiepsko w ostatnich pięciu minutach. Jak już wcześniej ci powiedziałem, nie byliśmy zespołem.
Nie po raz pierwszy wypuszczacie z rąk tak dogodną okazję...
- Kolejny raz już nam się zdarza, że, mając olbrzymią szansę na wygraną, nie potrafimy "dobić" przeciwnika, skutecznie zakończyć meczu. To mnie szczególnie boli. Tabela wyraźnie pokazuje, że graliśmy z obecnie najsłabszą drużyną. Taki wynik nie powinien nam się przytrafić.
Jesteś w Rosie już ponad rok. Jak byś porównał drużynę z obecnego sezonu z tą występującą w poprzednich rozgrywkach?
- Przede wszystkim zaszło w niej wiele zmian. Wydaje mi się, że w porównaniu z poprzednim sezonem mamy zdecydowanie silniejszy skład. Znajdują się w nim lepsi zawodnicy polscy.
Oczekiwania wobec was były dużo wyższe, a póki co gracie przeciętnie. Z czego to wynika?
- Naszą główną bolączką pozostaje brak pełnego zgrania i zrozumienia na boisku. W najmniej odpowiednich momentach zdarzają się nam niepotrzebne, głupie zagrania, tutaj jakaś strata, tam złe zakończenie akcji. Ponadto nie gramy na równym poziomie przez pełne 40 minut. Jeżeli chcesz wygrywać i myśleć o czołowych miejscach, nie możesz ani na moment odpuszczać, trzy dobre kwarty nie wystarczą.
Co trzeba zatem zrobić, aby nastąpiła poprawa?
- Ciężko jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Brakuje nam konsekwencji, zdecydowania w tym, aby zakończyć spotkanie i pozbawić rywala złudzeń. Tak było w sobotę. Podaliśmy Polpharmie pomocną dłoń, a ona to wykorzystała. Na tym poziomie takie rzeczy nie powinny się zdarzać. Nie wystarczy obejrzenie zapisu wideo tylko z tego meczu. Trzeba przeanalizować dokładnie wszystkie przegrane przez nas w ten sposób spotkania i wyciągnąć wnioski.
Jak spędziłeś święta Bożego Narodzenia?
- Święta spędziłem w Radomiu. Przyjechała do mnie rodzina, narzeczona oraz córeczka, więc mogłem spędzić ten czas w gronie najbliższych. Nie byliśmy sami, ponieważ świętowała z nami także rodzina Kirka Archibeque'a. Zawsze to raźniej, gdy masz koło siebie swoich rodaków.
Obecność bliskich ci osób z pewnością pomaga.
- Na pewno jest mi łatwiej, raźniej. Czas pomiędzy treningami i meczami upływa milej, mogę cieszyć się ich obecnością.
Pozostaną z tobą do końca rozgrywek?
- Zostaną ze mną przez jakiś czas, jednak niezbyt długo, kilka tygodni, ponieważ moja narzeczona musi wracać do Stanów Zjednoczonych, wzywają ją obowiązki służbowe.
Nie podoba jej się Radom?
- Nie, skądże! Radom jest dla nas bardzo fajnym miejscem do życia, od początku nam się tutaj spodobało, zresztą poznała je dobrze w zeszłym roku. Oczywiście chciałbym, aby moje dziewczyny zostały ze mną do końca sezonu, ale to niemożliwe. Jakoś sobie poradzę, będę musiał (uśmiech).
Czego życzyłbyś sobie i drużynie Rosy na rozpoczęty, 2014 rok?
- Głównym celem na ten rok jest zakwalifikowanie się do fazy play-off. Będziemy do tego dążyć, zarówno jako zespół, jak i każdy z nas, z osobna. Mam nadzieję, że ciężka praca, jaką wykonujemy na treningach, przyniesie efekt w postaci zrealizowania tego założenia. A co będzie dalej - zobaczymy.