Do obejrzenia tego spotkania nikogo specjalnie namawiać nie trzeba, bo mecze PGE Turowa z Treflem zwykle dostarczają wielu emocji. Na przestrzeni lat te drużyny rozegrały między sobą kilka wspaniałych pojedynków, które stały na naprawdę wysokim poziomie. W tym sezonie te ekipy już raz grały przeciwko sobie - w Sopocie 29 grudnia górą byli gospodarze, którzy dość łatwo wygrali 85:74.
W ekipie Dariusa Maskoliunasa wówczas najskuteczniejszym graczem był Adam Waczyński, który zdobył 16 punktów. Swoje dołożył także Paweł Leończyk - 14 oczek i aż 14 zbiórek! W indywidualnym pojedynku okazał się skuteczniejszy od Filipa Dylewicza, który uzyskał zaledwie siedem punktów i dwie zbiórki.
Sopocianie jak na razie ten sezon mogą zaliczyć do bardzo udanych, bo legitymują się bilansem 11:3. Są wiceliderem tabeli i ze spokojem mogą patrzeć na dalszą część sezonu. - Mieliśmy trudnych rywali na początku, ale mimo wszystko dobrze wybrnęliśmy z tej sytuacji. Wygraliśmy we Włocławku. Nie mieliśmy wpadek z drużynami, z którymi byliśmy faworytem. I takie właśnie spotkania ustawiają nas w takim położeniu, że jesteśmy wysoko w tabeli. Można więc powiedzieć, że ten bilans jest dobry - mówił ostatnio Paweł Leończyk.
Sytuacja również znacznie poprawiła się w Zgorzelcu, gdzie PGE Turów wrócił na ścieżkę zwycięstw. Podopieczni Miodraga Rajkovicia wygrali trzy mecze ligowe z rzędu, w dodatku w ostatnią niedzielę pokonali CEZ Nymburk 103:94.
- PGE Turów zagrał naprawdę bardzo dobre zawody, zdobyli ponad 100 punktów i byli stroną przeważającą w tym spotkaniu. My mieliśmy spore problemy w obronie i to zaważyło o naszej porażce - mówił po meczu Rasid Mahalbasić, podkoszowy Nymburka.
Środowe spotkanie odbędzie się o godzinie 18:30 w Zgorzelcu.