Wojciech Kamiński: To nie był porywający mecz

Rosa pewnie pokonała Asseco. Jak przyznał po zakończeniu meczu trener gospodarzy, widowisko nie stało na najwyższym poziomie. - Obawiałem się tego spotkania - nie ukrywał "Kamyk".

Piotr Dobrowolski
Piotr Dobrowolski
Zwycięstwo nad Asseco bardzo ucieszyło zgromadzoną w radomskiej hali publiczność, sztab szkoleniowy oraz, rzecz jasna, samych zawodników Rosy. Satysfakcji po tym triumfie, bardzo przybliżającym do miejsca w pierwszej "szóstce" Tauron Basket Ligi, nie ukrywał Wojciech Kamiński. - Cieszymy się ogromnie. Nie był to porywający mecz, ale taki chyba nie mógł być, bo był to dla nas mecz o sześć punktów - zaznaczył.

Podopieczni dostosowali się do zadań, jakie przed rozpoczęciem spotkania przydzielił im szkoleniowiec. - Cieszę się, że zrealizowaliśmy wszystko, co sobie założyliśmy, i to wyszło, bo gdy Walton trafił pierwszą "trójkę", to byliśmy na ławce nieco przerażeni - przyznał "Kamyk". Radomianie dali amerykańskiemu strzelcowi dużo swobody na dystansie, ale tego nie wykorzystał. - Takie mieliśmy założenie, aby całkowicie go odpuścić i mocniej pomagać do innych strzelców i Piotrka Szczotki - podkreślił trener gospodarzy.

Całą przewagę miejscowi uzyskali w kwartach otwierających mecz. Po dwudziestu minutach prowadzili bowiem 45:30. - W pierwszej połowie trafialiśmy fantastycznie, graliśmy na dużej pewności. W drugiej nasza gra może się troszkę "posypała" jeśli chodzi o atak, ale w obronie dalej było dobrze - mówił opiekun.

Gospodarze ani na moment nie oddali wypracowanej zaliczki. Kamiński do końca nie był jednak pewny triumfu swojej drużyny. - Mimo tego, że cały czas prowadziliśmy, zakładałem, że może być czarny scenariusz, więc to nie był łatwy mecz dla mnie. Takie spotkania nie są łatwe - nie ukrywał. - Trafili Dmitriew i Seweryn jakieś szczęśliwe trzy "trójki" i zrobił się praktycznie mecz "na styku", a tego nie chcieliśmy, dlatego ani przez sekundę ten mecz nie był łatwy - kontynuował.
"Kamyk" triumfował po raz kolejny
Wszyscy gracze Rosy, którzy otrzymali szansę zaprezentowania swoich umiejętności w niedzielnej konfrontacji, zakończyli zawody z jakąś zdobyczą punktową. - Każdy zawodnik, który pojawił się na boisku, wniósł coś pozytywnego. Graliśmy jako zespół, zatrzymaliśmy rywala na pięćdziesięciu dziewięciu punktach - przypomniał opiekun. Nie omieszkał również wspomnieć o głośno dopingującej publiczności. - Dziękuję kibicom za wspaniały doping, stworzyli kapitalne widowisko - dodał.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×