Działamy, rozmawiamy, dopracowujemy szczegóły - wywiad z Arkadiuszem Lewandowskim, prezesem Anwilu Włocławek

- Sytuacja jest bardzo poważna, ale działamy, rozmawiamy, dopracowujemy szczegóły nowych umów - mówi w wywiadzie prezes Anwilu, Arkadiusz Lewandowski.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

Michał Fałkowski: W poniedziałek Anwil Włocławek zatrudnił nowego gracza. Tymczasem wszyscy wiedzą o niepewnej przyszłości klubu, jak i o tym, że żadnych nowych wzmocnień miało nie być. Skąd taka zmiana?

Arkadiusz Lewandowski: Rozstaliśmy się z Dusanem Katniciem, a związaliśmy z Jordanem Callahanem. Dusan nie spełnił oczekiwań i choć uważam, że w przyszłości z pewnością zobaczymy go jeszcze w zespole euroligowym, to jednak we Włocławku nie zafunkcjonował. Dla nas sprawa jest zamknięta, mamy nowego gracza, który zadebiutuje w meczu z Polpharmą.

Pytałem bardziej o sprawy finansowe związane z nowym graczem. W obliczu niepewnej przyszłości klubu, wszyscy liczyli się raczej z okrajaniem składu, wszak budżet z gumy nie jest. Mówiło się raczej o wyprzedaży, a nie zmianach.

- Sprawy potoczyły się tak, że na dziś jesteśmy ograniczeni do minimum. A 35 tysięcy złotych za licencję dla Callahana musiało się w tych okolicznościach znaleźć. Pracujemy nad tym, by w tym sezonie wszyscy zawodnicy otrzymali swoje pieniądze i skupili się na koszykówce, a nie na kłopotach, które co do zasady są na mojej głowie jako zarządu spółki. Choć przyznam, że mamy obecnie zaległości...

Zaległości?

- Tak, są w klubie kwoty zaległych zobowiązań. W tej chwili opóźnienia w wypłatach dla zawodników wynoszą około jednego-dwóch tygodni zależnie od zapisów kontraktów, a zawodnicy są na bieżąco informowani o stanie spraw w klubie. Sytuacja wciąż jest poważna, ale jak powiedział mi kiedyś Andrej Urlep, "nie jest sztuką grać w karty gdy karta idzie, graj jak nie idzie". My wciąż gramy, działamy, a nie płaczemy...

Klub rozstał się nie tylko z Dusanem Katniciem, ale też Keithem Clantonem...

- W obu przypadkach rozstaliśmy się w zgodzie i uważam, że bardzo uczciwie. Obaj panowie dostaną pieniądze za ten czas, w którym pracowali dla klubu. Pożegnaliśmy się po dżentelmeńsku, uścisnęliśmy sobie dłonie, życzyliśmy sobie wzajemnie powodzenia.

Czy Callahan jest dużo tańszym graczem od Katnicia? W Internecie pojawiła się informacja, że jest nawet czterokrotnie tańszy...

- Różni ludzie wygadują, czy też wypisują różne rzeczy. Zwłaszcza w Internecie. A ja nie mam zamiaru tego typu "rewelacji" komentować.

Niemniej budżet klubu odczuł różnicę. W końcu inna musi być pensja koszykarza z bardzo bogatym CV, a inna debiutanta w profesjonalnej karierze, który grał w tym sezonie w jednym z najsłabszych zespołów polskiej ligi.

- A jakie to ma znaczenie ile zarabiał jeden, a ile zarobi drugi? Powiem tak: nawet gdyby wartość kontraktu Callahana była 10 razy niższa od kontraktu Katnicia, a tak nie jest, to nie oznacza to automatycznie, że tych 9/10 "zaoszczędzonych" jednostek będzie przeznaczonych na zakontraktowanie nowego gracza. A poza tym pamiętajmy o opłatach licencyjnych za Jordana do ligi.

Zatem żadnych kolejnych wzmocnień nie będzie?

- Na ten moment zmian nie ma, ale w przyszłości - zobaczymy. Wokół klubu jest wiele pozytywnych, pomocnych osób. Kilka rozwiązań dotyczących sposobu wyjścia z kryzysu jest dość daleko zaawansowanych i jeśli uda nam się je dokończyć - z pewnością w odpowiedni sposób poinformujemy o konkretach. Na przełomie roku 2013 i 2014 stabilizacja finansów klubu rzeczywiście się zachwiała z przyczyn, o których na tę chwilę nie chcę dyskutować. Bo już tak wielu przedstawiło tak wiele wersji zdarzeń, często mających niewiele wspólnego z prawdą, że nie ma sensu udowadniać, że nie jest się wielbłądem. Jeśli będą konkrety - poinformuję o podpisanych dokumentach. I być może będziemy mogli dyskutować o centrze. Nie zamykam karty pt. "nowy center w Anwilu", mam świadomość, że w zespole potrzebujemy wzmocnienia pod koszem, ale najpierw musimy opłacić zawodników już będących "pod kontraktem".

Co to za rozwiązania?

- Są takie slogany o pracy "wielotorowej" i o "rozwojowej sytuacji". I nimi tym razem muszę się podeprzeć. Rozmawiamy z wieloma podmiotami o różnych możliwościach finansowania klubu. Dajmy sobie chwilę na pracę w zaciszu gabinetów. Liczę, że kilka ważnych spraw uda się sfinalizować w najbliższych miesiącach, może nawet tygodniach.

Jeszcze nie tak dawno klub informował o tym, że w ciągu dwóch-trzech miesięcy może przestać istnieć...

- W momencie, w którym w podpisanym do czerwca 2014 r. aneksie do umowy sponsoringowej z firmą ANWIL S.A. znalazły się kwoty znacząco odbiegające od tych, o których dyskutowaliśmy przed sezonem, taka groźba zaistniała. I istnieje wciąż. Sytuacja jest bardzo poważna, ale działamy, rozmawiamy, dopracowujemy szczegóły nowych umów. Nie lamentujemy, bo proszę zwrócić uwagę, że ze strony klubu ukazało się jedno, podkreślam, jedno oświadczenie o sytuacji spółki. Należało się ono zarówno kibicom jak i naszym biznesowym partnerom. A sponsora na kilkaset tysięcy złotych nie znajduje się z dnia na dzień.

Właściciel Stelmetu Zielona Góra, Janusz Jasiński, ironizował ostatnio na temat problemów finansowych klubu i "płaczu", że firma "daje tylko dwa-trzy miliony", a on "marzyłby o takim sponsorze". Jak pan na to zareaguje?

- Pan Jasiński ma manierę komentowania innych klubów, wypowiada się o wielu sprawach, o których czasem miewa niewielkie pojęcie. Przede wszystkim nikt we Włocławku nie płacze, że to "tylko dwa-trzy miliony". A oczywistym jest, że o takim sponsorze, jak ANWIL S.A. marzyłby każdy klub sportowy w tym kraju. Zostawmy "Pana Anwila" Włocławkowi i niech każdy oporządza swój ogródek najlepiej jak umie. I może tyle mojego komentarza.

A czy władze ligi w jakikolwiek sposób zareagowały na możliwość upadku klubu?

- Zareagowały zarówno liga, jak i inne kluby. Jest bardzo duże zaniepokojenie sytuacją i wiara, że nam się uda poukładać te rozsypane puzzle. Bo jak powiedzieli moi znajomi ze Śląska Wrocław podczas ostatniego turnieju Final Four Intermarche Basket Cup, brak Anwilu Włocławek w lidze oznaczałby, że to już nigdy nie byłaby ta sama liga. Też tak uważam - brak pojedynków Śląska z Anwilem, brak Asseco, Turowa czy Trefla to brak pieprzu w tej lidze, brak zespołów, którą są historią polskiej ligi, a historia i tradycja to rzeczy, których nie wypracowuje się w jeden koszykarski sezon.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Jordan Callahan: Chcę grać o najwyższe cele

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×