Wypaliłem się w Koszalinie. Czuję wielkie rozczarowanie - rozmowa z Gasperem Okornem, byłym trenerem AZS-u Koszalin

- Uznałem, że najlepszą decyzją będzie, jak "położę" moją głową za brak wyników w sezonie zasadniczym. Nie ma co ukrywać, że ktoś musiał za to wziąć odpowiedzialność - mówi trener Gasper Okorn.

Karol Wasiek
Karol Wasiek
Karol Wasiek: Dlaczego opuścił pan szeregi AZS-u Koszalin?

Gasper Okorn: Kiedy wracaliśmy do domu po kolejnej porażce z Wrocławia bardzo długo rozmyślałem nad tym, co stało się w ostatnich tygodniach. W dodatku w piątek właściciele spotkali się ze mną i rozmawialiśmy długo na temat tej sytuacji, ale ostatecznie to ja podjąłem decyzję, że odejdę z klubu. Przekazałem taką informację prezesowi Kozakowi. Uznałem, że najlepszą decyzją będzie, jak "położę" moją głową za brak wyników w sezonie zasadniczym. Nie ma co ukrywać, że ktoś musiał za to wziąć odpowiedzialność.

Nigdy w mojej karierze nie zostałem przez kogoś zwolniony, a pracuję w tym zawodzie już od 11 lat. Jestem uczciwym człowiekiem, który ciężko pracuje na swoje sukcesy. Na pewno nie jest tak, że przyjechałem do Koszalina po to, żeby zarobić pieniądze i stąd wyjechać. Dla mnie największą satysfakcją było to, żeby zrobić wynik. Kiedy zobaczyłem, że nie osiągniemy założonych celów i przeanalizowałem ostatnie trzy mecze to doszedłem do wniosku, że może lepszą drogą dla zespołu będzie fakt, jak odejdę z klubu. Liczę na to, że ta decyzja podziała motywująco na zawodników, którzy obudzą się z tego letargu. To nie jest tak, że ja uciekam z Koszalina. Nie chcę, żeby ludzie w ten sposób to traktowali. Myślałem też nad tym, że może zostanę dłużej w klubie, ale doszedłem do wniosku, że się wypaliłem i pomysły też mi się już nieco skończyły na ten zespół. Czuję wielkie rozczarowanie.

Dostrzega trener jakieś przyczyny tego, dlaczego zespół funkcjonował w ten sposób?

- Oczywiście. Wyartykułowałem sobie trzy takie kluczowe momenty podczas całego sezonu zasadniczego. Pierwszym takim wydarzeniem był przegrany mecz w Zgorzelcu, kiedy mogliśmy mieć naprawdę świetną serię zwycięskich meczów. Wszyscy wiedzą co się stało, nie będę teraz tego opisywał. Drugim takim wydarzeniem było odejście Dragana Labovicia, a trzecim, sytuacja z naszym kapitanem - Sekiem Henrym. Jeszcze po odejściu Labovicia potrafiliśmy się podnieść i grać całkiem nieźle, ale niestety nie udało się tego zrobić po sprawie z Sekiem. To było naprawdę trudne.

Te trzy sytuacje miały bardzo duży wpływ na nasz końcowy wynik. Mogę jednak powiedzieć, że opuszczam Koszalin z podniesioną głową, ponieważ robiłem wszystko co w mojej mocy, żeby zakwalifikować się z tą drużyną do pierwszej "szóstki", a na sytuacje, które wymieniłem, nie miałem żadnego wpływu! To nie jest moje alibi, bo w trakcie sezonu popełniliśmy wiele innych błędów. Chociażby porażki w Tarnobrzegu oraz w Starogardzie Gdańskim, których powinniśmy uniknąć. Gdybyśmy wygrali te mecze to nasza sytuacja wyglądałaby znacznie lepiej na koniec sezonu. Wielu ludzi wmawia mi, że to ja obarczam winą za te wyniki zawodników bądź działaczy klubu, ale ja nigdy takich słów nie powiedziałem. Razem tworzymy zespół, płyniemy na tym samym statku. Ja jestem kapitanem tego statku i po prostu nie zrealizowaliśmy tego celu, który był założony, więc najlepszą decyzją było złożenie rezygnacji.

Może za dużo zmian było podczas tego sezonu?

- Musisz poznać przyczyny tych zmian. Kiedy przychodziłem do Koszalina to poprosiłem o czas, żebym mógł się przyjrzeć temu zespołowi. Nie chciałem robić żadnych zmian, ale szybko doszedłem do wniosku, że mamy problem z zawodnikami krajowymi. Chcieliśmy wysokiego zawodnika do swojej drużyny i zabiegaliśmy o Trybańskiego. W większości meczów nasz najlepszy zestaw zawodników nie mógł przebywać na parkiecie z racji ograniczeń paszportowych. Naszym pomysłem na wyjściową piątkę był: Brandwein, Henry, Dunn, Labović oraz Trybański. To miała być nasza najsilniejsza piątka graczy. Ale co się stało? Nie udało nam się szybko pozyskać Trybańskiego, a w międzyczasie zespół opuścił Labović, chociaż w jego miejsce pozyskaliśmy Robinsona. Nie mieliśmy wpływu ani na odejście serbskiego podkoszowego ani na wydarzenia z Henrym. Nikt się tego nie spodziewał.

Sytuacja z Odedem Brandweinem też miała wpływ? Jaka była pańska reakcja na słowa zawodnika po meczu z Czarnymi Słupsk?

- Nie chcę komentować jego zachowania. Powiem jedną rzecz: wszystko co mam do powiedzenia moim zawodnikom zostaje w naszej szatni. Nic poza nią nie może wyjść. Nie chce udzielać żadnych publicznych komentarzy na temat moich graczy. To jest nieprofesjonalne zachowanie.
Gasper Okorn: To nie jest tak, że uciekam z Koszalina! Gasper Okorn: To nie jest tak, że uciekam z Koszalina!
Co stało się w najważniejszym meczu w kontekście gry w pierwszej "szóstce" przeciwko Rosie Radom?

- To trudne pytanie. Odpowiem tak: po porażce z Polpharmą Starogard Gdański wszyscy doszliśmy do wniosku, że możemy powalczyć o pierwszą "szóstkę", ale musimy to zrobić jako zespół, a nie indywidualnymi popisami. Pokonaliśmy Kotwicę Kołobrzeg oraz Stelmet Zielona Góra i nasze akcje wzrosły. Aczkolwiek w meczu z mistrzem Polski nie mieliśmy tak naprawdę nic do stracenia. Udało się nam wówczas wygrać w dobrym stylu. Później przyszła dziesięciodniowa przerwa. Byliśmy dobrze przygotowani, zmotywowani, ale tego już nie było widać podczas samego spotkania. Przed meczem mieliśmy zarówno plan A, jak i B, ale w trakcie pojedynku wyszło, że potrzebujemy plan C! Zaczęliśmy grać tylko polskimi zawodnikami, ponieważ zagraniczni nic kompletnie nam nie dawali. Próbowaliśmy z całych sił, ale niestety się nie udało.

Presja tego meczu przerosła niektórych zawodników?

- Może tak, ale nie chcę się rozwodzić na ten temat. Pytań w tej chwili jest naprawdę wiele, ale nie ma co do tego wracać. Prawda jest taka, że gdybyśmy zagrali na normalnym poziomie to najprawdopodobniej byśmy pokonali Rosę Radom.

Jak generalnie czuł się pan w Koszalinie?

- Jest mi naprawdę smutno, że muszę opuszczać Koszalina. W swojej głowie miałem taki plan, że zostanę tutaj na kolejny sezon i będę mógł po raz pierwszy w Polsce przepracować okres przygotowawczy z drużyną. W Słupsku i w Koszalinie przychodziłem do zespołu w listopadzie. To nie jest komfortowa sytuacja. Uwierz mi, że gdybym miał możliwość zbudowania ekipy od sierpnia i przepracowania z nią obozu przygotowawczego to wówczas pokazałbym wszystkim, jakim trenerem jestem!

Wracając do pytania, AZS Koszalin jest świetnie zorganizowanym klubem, wypłaty były na czas, mieliśmy świetne warunki do treningu, nie mogliśmy na nic narzekać.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Czy trener Gasper Okorn powinien nadal pracować w Koszalinie?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×