Wojciech Kamiński: Walczyliśmy do końca

Rosa Radom rozegrała w środę swój historyczny pierwszy mecz w górnej szóstce. Radomianie z pewnością będą dobrze wspominać ten dzień, gdyż pokonali na wyjeździe Energę Czarnych 83:76.

Gospodarze prowadzili niemal przez całe spotkanie i wydawało się, że nikt, ani nic nie jest w stanie odebrać im zwycięstwa. Jednak fantastyczny zryw Rosy pozwolił im być trzecią drużyną po PGE Turowie i Anwilu, która wywiozła zwycięstwo z Hali Gryfia. - Moi zawodnicy nie poddali się mimo, że przegrywaliśmy 18 punktami. Walczyliśmy cały czas i ta walka opłaciła się. Myślę, że fragmentami gra Czarnych była bardzo dobra, ale przy wysokim prowadzeniu za szybko uwierzyli, że ten mecz mają już wygrany, co my skutecznie wykorzystaliśmy - zauważył trener Wojciech Kamiński.

- Widać było, że Czarni bardzo chcieli, ale czasami tak jest, że mimo tego po prostu się przegrywa. W pierwszej kwarcie gospodarze grali bardzo agresywnie i pokazali naprawdę dobrą obronę. Narzucili nam swój styl gry, a my nie potrafiliśmy się mu przeciwstawić. Jednak później zaczęliśmy grać small ball i to był gwóźdź do trumny dla słupszczan - kontynuował szkoleniowiec Rosy.

Przez trzy i pół kwarty gra Rosy przypominała przysłowiowe walenie głową w mur, a w tym przypadku w obronę gospodarzy. Czy trener radomian miał chwile zwątpienia w to, że uda się wygrać to spotkanie? - Zwątpienia nie było, ale pojawiła się ogromna frustracja. Widziałem, że nam nie idzie, że to się nie układa tak, jakbyśmy tego chcieli. Gra się nam nie kleiła. Jednak my już niejednokrotnie udowadnialiśmy, że lepiej prezentujemy się goniąc wynik i to potwierdziło się także środowego wieczoru - zakończył Kamiński.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Komentarze (0)