Asseco na własną prośbę przegrało z AZS

Asseco Gdynia sprawiło we wtorek swoim kibicom niemiłą niespodziankę przegrywając z AZS Koszalin. Gracze Davida Dedka na własne życzenie ponieśli tę porażkę.

Gdynianie mogli we wtorek zrobić milowy krok w stronę play-off i odskoczyć AZS Koszalin na trzy punkty. Nie da się ukryć, że przed spotkaniem to goście byli stawiani w roli faworyta - ostatnio pokonali na własnym parkiecie Stelmet Zielona Góra, jak i Trefl Sopot.

Gracze Davida Dedka bardzo dobrze rozpoczęli te zawody, bo po sześciu minutach prowadzili 11:3, z kolei do przerwy było 30:25. Później gdynianie kontrolowali wydarzenia na parkiecie, ale ich gra posypała się dokładnie na minutę przed końcem meczu, kiedy to przy prowadzeniu 60:53 stracili sześć punktów z rzędu.

- W drugiej połowie przestaliśmy grać swoją koszykówkę. Tak się czasami zdarza. Popełnialiśmy proste błędy, a w dodatku AZS świetnie zbierał na atakowanej tablicy. Gospodarze mieli aż 18 zbiórek, co jest naprawdę niespotykanym wynikiem - podkreśla Filip Matczak, który w tym meczu rzucił 11 punktów, rozgrywając jedno z lepszych spotkań w tym sezonie.

Gdynianie w całym meczu oddali aż 33 rzuty z dystansu, ale tylko osiem prób znalazło drogę do kosza. - Byliśmy nieskuteczni, oddawaliśmy rzuty za trzy, które były nieskuteczne. AZS cały czas się zbliżał i w końcu nasz doszedł. W ostatniej akcji spodziewaliśmy się tak naprawdę wszystkiego - od penetracji po rzut za trzy. Z kolei w dogrywce graliśmy tak samo jak w całej drugiej połowie - dodaje Matczak.

W piątek gdynianie zagrają z Kotwicą Kołobrzeg, która w tym sezonie wygrała zaledwie dziewięć spotkań. Asseco musi to spotkanie wygrać, jeśli chce gonić ekipę Śląska Wrocław, która ma dwa punkty przewagi (jeden mecz rozegrany więcej).

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Komentarze (0)