Dominik Derwisz: To jest przepiękne

Rywalizacja Wikany Startu Lublin z Polskim Cukrem SIDEn Toruń zakończyła się najszybciej spośród par pierwszej rundy play-off. Zwycięsko wyszła z niej ósma drużyna sezonu zasadniczego!

Sobotni mecz przyciągnął na trybuny komplet publiczności, w tym kilkudziesięcioosobową grupę fanów gości. Lubelscy kibice żywiołowo dopingowali gospodarzy, a ostatnie minuty obejrzeli na stojąco. Po końcowej syrenie zgotowali koszykarzom owację, dziękując im za wygraną po emocjonującym, zaciętym meczu. - Fajnie jest wygrać w domu przy takiej publice, pełna hala cieszy się razem z nami. To jest przepiękne i sympatyczne - przyznaje Dominik Derwisz.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Wikana Start dwukrotnie zwyciężył w Toruniu i jednej wygranej brakowało mu do awansu do półfinału. Lublinianie nie chcieli pozwolić, by przeciwnik odzyskał nadzieję na zrealizowanie swojego celu. Chociaż fragment pierwszej oraz drugiej kwarty przegrali 1:17, to w decydującym momencie stanęli na wysokości zadania i zachowali zimną krew. - Zdawałem sobie sprawę z tego, że nie możemy pozwolić sobie na przegranie pierwszego meczu. W niedzielę prawdopodobnie gralibyśmy bez Grześka Mordzaka, który ze względu na kontuzję po wysiłku musi przez parę dni dochodzić do siebie. My postawiliśmy wszystko na jedną kartę. Tylko obroną mogliśmy wygrać ten mecz. W drugiej połowie harowaliśmy w obronie jak psy i wyszarpaliśmy to zwycięstwo z gardła przeciwnikowi - uważa szkoleniowiec. - Udało nam się przełamać, wyjść na prowadzenie. Jest to kolejny mecz, który wygrywamy w końcówce, więc obalamy stereotyp, że końcówek nie jesteśmy w stanie wygrywać. My te ważne końcówki rozstrzygamy na swoją korzyść - dodaje.

Lubelska ekipa czeka teraz na rywala w drugiej rundzie fazy play-off. Po Wielkanocy zmierzy się z lepszym z pary WKK ProBiotics Wrocław - MKS Dąbrowa Górnicza. Obecnie 2:1 prowadzi beniaminek. Czy trener ma swoje preferencje w kwestii przeciwnika? - Jeśli chodzi o turystykę, to jest ciekawiej pojechać do Wrocławia, bo w ciągu dnia można sobie pospacerować po rynku. W Dąbrowie jest trochę smutniej. Moglibyśmy trafić na WKK i coś im udowodnić po niefartownej przegranej we własnej hali - podkreśla Derwisz.

Komentarze (0)