Wydaje się, że koszykarze WKS Śląska Wrocław są w najlepszej sytuacji z zespołów walczących jeszcze o play-off. Gracze Jerzego Chudeusza rozegrali już wszystkie pięć meczów na wyjeździe, z czego aż cztery wygrali. Do końca rywalizacji w "szóstkach" pozostały cztery starcia, które beniaminek rozegra na własnym parkiecie. - Nie mamy na co narzekać. Mogło być lepiej, z Koszalinem przegraliśmy tylko dwoma punktami. Troszkę pechowo, ale i tak jest bardzo dobrze. Wygraliśmy bardzo ważne mecze z Polpharmą i Asseco. W Tarnobrzegu udało się odnieść sukces spokojnie, bez jakiegoś większego nakładu sił. Nie tak, jak we Wrocławiu, gdzie była dogrywka i wygraliśmy w końcówce. Na Podkarpaciu zaprocentowała dobra obrona i rzuty spod kosza - analizuje Krzysztof Sulima.
Wrocławianie poza dobrymi wynikami i korzystnym terminarzem mają także dużo szczęścia. Wygrane po dogrywkach z Jeziorowcami i Polpharmą oraz minimalne zwycięstwo nad Asseco są tego najlepszym dowodem. - Szczęście sprzyja lepszym. Ciężko na to pracujemy i to widać na boisku. Wszystko wynika właśnie z tego. A szczęście nie da się ukryć - mamy - przyznaje podkoszowy Śląska.
Po dłuższej przerwie gracze trenera Chudeusza wracają na własny parkiet. W środę rywalem Śląska będzie zajmująca ostatnie miejsce Kotwica Kołobrzeg. - Wiadomo, że podróże zawsze męczą. Teraz pogramy trochę u siebie, gdzie przede wszystkim mamy kibiców. To jest nasz szósty zawodnik. Gramy w Hali Orbita, a to nasz teren. Będzie łatwiej jeśli chodzi o nasze siły, a dodatkowo możemy liczyć na doping. To zawsze jest atut - dodaje Sulima.
Również w Tarnobrzegu zespół z Wrocławia mógł liczyć na wsparcie swoich fanów. Samo spotkanie to dominacja gości, którzy prowadzili od początku do końca i pewnie wygrali 91:72. - Jesteśmy ze swoimi kibicami bardzo zżyci. Oni zawsze w miarę możliwości jeżdżą na nasze mecze, chcą nam pomagać i dopingować. We Wrocławiu są zawsze i dlatego się tak cieszymy, że wracamy na własny parkiet - kończy 24-letni gracz.