Była 23 minuta pierwszego spotkania play-off między Anwilem Włocławek a Rosą Radom, gdy Kamil Łączyński zderzył się w walce o piłkę z jednym z zawodników Anwilu i skręcił staw skokowy. Do końca pojedynku nie pojawił się już na parkiecie, a piątek udał się na badania.
Na szczęście dla koszykarza i dla klubu, okazało się, że kontuzja nie jest na tyle groźna, by wyeliminować go z gry np. do końca sezonu czy nawet w tej rundzie play-off. Wszystko wskazuje na to, że zawodnik, choć opuści starcie numer dwa w Hali Mistrzów, wróci do rywalizacji w Radomiu.
[ad=rectangle]
- Wracam do Radomia, żeby przejść szybką rehabilitację. Liczy się każdy dzień, a ja zrobię wszystko, żebym na mecze u siebie był gotowy - powiedział Łączyński.
Łączyński miał więcej szczęścia, niż Michał Sokołowski, który również doznał urazu w tym meczu, lecz w jego przypadku absencja potrwa co najmniej sześć tygodni, czyli tak naprawdę do końca obecnych rozgrywek.
[b][url=http://www.facebook.com/Koszykowka.SportoweFakty]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
[/url][/b]