11 z 14 swoich punktów Piotr Pamuła zdobył po przerwie. Trafił dwie bardzo ważne trójki w połowie czwartej kwarty. Trójki, które przełamały Rosę Radom po kilkunastominutowym prowadzeniu w Hali Mistrzów (od stanu 56:58 do 62:58). Następnie koszykarz skopiował swoje zagranie pod koniec pierwszej dogrywki, ostatecznie kończąc spotkanie z dorobkiem 14 oczek (5/13 z gry), trzech zbiórek i asysty.
[ad=rectangle]
Anwil natomiast pokonał Rosę Radom po morderczym, 50-minutowym starciu, 89:85 i jest o krok od awansu do półfinału.
- Zazwyczaj nie pokazuję emocji, już tak mam, że jestem raczej opanowany, ale tym razem emocje wzięły górę. Ale w takim meczu to zupełnie normalne. Kapitalna atmosfera w Hali Mistrzów, wielkie wsparcie kibiców i zwycięski pojedynek, który sprawia, że brakuje nam już tylko jednej wygranej, by awansować dalej - mówił po ostatniej syrenie Pamuła, który tym samym zagrał w meczu z dwiema dogrywkami po raz pierwszy w życiu.
- Nigdy wcześniej, a przynajmniej tak mi się wydaje, że nic takiego nie pamiętam, nie brałem udziału w takim pojedynku. Emocje w końcówce, potem pierwsza dogrywka, druga dogrywka i na koniec zwycięstwo. Wyjątkowe okoliczności tego starcia - dodawał zawodnik.
Po dwóch bitwach we Włocławku, bitwach wygranych przez Anwil, rywalizacja przenosi się we wtorek do Radomia. Zawodnicy Miliji Bogicevicia myślą tylko o jednym - zwycięstwie, które sprawi, że znajdą się w najlepszej czwórce. Rosa znajduje się w trudnym położeniu. By awansować do półfinału, musi wygrać oba spotkania u siebie, a potem pojedynek numer pięć w Hali Mistrzów. Wśród koszykarzy Anwilu...
- ... jest pełne przekonanie, że piąty mecz to byłaby loteria, ale jednak ze wskazaniem na Rosę. Gramy w siódemkę po stracie Michała Sokołowskiego, więc po tych ewentualnych dwóch meczach w Radomiu moglibyśmy już być w dużym dołku fizycznym. Nikt z nas nie chce wracać tutaj na piąty ćwierćfinał. Ja też wykluczam powrót do Włocławka, chyba, że dopiero w półfinałach... - stwierdził na koniec Pamuła.