- Zagraliśmy bardzo dobre spotkanie, ale ta seria jeszcze się nie skończyła i na pewno nie będzie łatwo do samego końca. Gramy dobry basket, ale przestrzegam przed popadaniem w euforię. Dla moich koszykarzy mam tylko jedną wiadomość - teraz trzeba zachować odpowiednią koncentrację. AZS się nie podda - powiedział Miodrag Rajković, trener PGE Turowa Zgorzelec, po pierwszym zwycięstwie nad koszalinianami, 99:66.
[ad=rectangle]
I jak pokazało drugie starcie - Serb nie mylił się. Choć ostateczny wynik (93:66) sugeruje coś zupełnie innego, sobotnie spotkanie bardzo mocno różniło się od pierwszego. Grający właściwie w siódemkę goście jeszcze w drugiej kwarcie przegrywali tylko jednym punktem (40:41), zaś do połowy trzeciej odsłony trzymali się blisko miejscowych, mniej więcej na siedem-dziewięć oczek.
- Właśnie takiego spotkania się spodziewałem. Wiedziałem, że nie będzie łatwo i widziałem to już na początku meczu. Zaczęliśmy wolniej, niż w czwartek i rywal to wykorzystał - komentował Rajković.
O końcowym sukcesie PGE Turowa zadecydował fakt, że w ostatnim kwadransie gospodarze, korzystając z pełnej rotacji 11 zawodników, podkręcili tempo w ataku i zachowali wysoką intensywność gry w defensywie. Ostatnie 15 minut pojedynku zgorzelczanie wygrali zatem aż 36:19 i ostatecznie pokonali koszalinian 93:66.
- To było wyrównane starcie, ale w końcówce udało nam się uciec i wygraliśmy znowu wysoko. AZS grał ambitnie, nieźle wychodziła rywalom gra strefą, parokrotnie ukarali nas łatwymi punktami, ale ogółem zagraliśmy niezły mecz. To jest kolejny krok do sukcesu. Prowadzimy w serii 2:0 i teraz jedziemy do Koszalinia zagrać równie skutecznie pod względem jakości gry i wygrać - dodawał Rajković.
[b][url=http://www.facebook.com/Koszykowka.SportoweFakty]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
[/url][/b]