Skład wielkiego finału I ligi jest z pewnością sporym zaskoczeniem. Obie drużyny swoją znakomitą postawą w play-offach z pewnością jednak zasłużyły na walkę o złoty medal. Pierwsze finałowe spotkanie podopiecznym Pawła Turkiewicza zdecydowanie nie wyszło. Beniaminek z Wrocławia był słabszy od Polfarmexu praktycznie w każdym elemencie koszykarskiego rzemiosła.
[ad=rectangle]
- W pierwszym meczu zagraliśmy jak nie WKK i sam wynik mówił wszystko. Nie realizowaliśmy założeń trenerów, co skończyło się wysoką porażką. Nasza gra w obronie wyglądała tragicznie a w ataku brakowało mądrości, co skrzętnie wykorzystali rywale. Myślę, że środowe spotkanie z Lublinem miało wpływ na naszą grę, gdyż włożyliśmy w ten mecz dużo energii. Bardzo chcieliśmy się znaleźć tu gdzie teraz jesteśmy - mówi dla SportoweFakty.pl Karol Szpyrka.
W niedzielę zawodnicy WKK zaprezentowali się o niebo lepiej. Goście z Dolnego Śląska przez większą część meczu byli stroną dominującą. Zwycięstwo przyjezdnym wymknęło się jednak w ostatnich fragmentach meczu. - Była w nas ogromna sportowa złość kiedy wróciliśmy do hotelu. Powiedzieliśmy sobie wszyscy, że w następnym meczu nie będą mieli z nami tak łatwo. Interesowało nas tylko zwycięstwo bo wiedzieliśmy, że możemy wygrać z nimi. Niestety zabrakło może trochę szczęścia, mądrości w końcówce meczu. Mogę powiedzieć z pełną świadomością, że w niedzielnym spotkaniu zasłużyliśmy na zwycięstwo, ale stało się inaczej. Nie pozostaje mi nic innego jak pogratulować drużynie z Kutna - dodaje rozgrywający.
Koszykarze z Wrocławia są w tym sezonie czarnym koniem rozgrywek na zapleczu TBL. Co według Karola Szpyrki jest główną siłą beniaminka? - Na pewno tworzymy zgrany kolektyw, atmosfera wewnątrz drużyny jest super. Jest to zespół z charakterem, który ciężko pracuje przez cały sezon. Mamy trenera od przygotowania fizycznego Bartosza Pasternaka, który wykonuje znakomitą robotę. Jest asystent trenera Sebastian Potoczny, który jest zawsze wzorowo przygotowany. Jest główny szkoleniowiec Paweł Turkiewicz, który czuwa nad wszystkim. Swoim doświadczeniem i wiedzą pomaga nam w naszej grze. Nie znaleźliśmy się w finale przypadkiem - analizuje.
Drużynie z Kutna brakuje już tylko jednego zwycięstwa, aby zdobyć upragniony awans do TBL. Ekipa Pawła Turkiewicza z pewnością jednak tanio skóry nie sprzeda.
- Gra się do trzech zwycięstw, dlatego nie można powiedzieć, że już przegraliśmy ten finał. Teraz gramy we Wrocławiu i damy z siebie wszystko, żeby wygrać dwa mecze i wrócić na decydujący mecz do Kutna. Fajnie by było znowu tam zagrać, ponieważ panuje tam super atmosfera na meczach - kończy były gracz SIDEnu Toruń.