W poniedziałek sopocianie dokonali rzeczy niemożliwej - w sześć minut odrobili 18 punktów straty i pokonali zespół Energi Czarnych Słupsk - przy okazji zagwarantowali sobie udział w półfinale Tauron Basket Ligi.
- Nigdy nie byłem świadkiem czegoś podobnego, żeby w pięć minut odrobić tyle strat. Wydawało się, że jest to niemożliwe do zrobienia. Cieszymy się, że Bóg był po naszej stronie i awansowaliśmy do półfinału. Dostaliśmy takiej dodatkowej energii, która dała nam tę promocję - zauważa Sarunas Vasiliauskas, litewski rozgrywający Trefla Sopot.
[ad=rectangle]
Sopocianie od stanu 50:68 rzucili 25 punktów, tracąc zaledwie sześć oczek. Wielki wkład w ten powrót do gry miał Adam Waczyński, który trafiał "jak na zawołanie". To on wyprowadził ekipę Trefla na prowadzenie.
- Takie zwycięstwa cieszą podwójnie z racji tego, że to był mecz o wszystko. Przegrany kończy sezon, a wygrany jedzie dalej i bije się o finał - podkreśla Vasiliauskas, który przyznaje, że koszykówka na przestrzeni lat trochę się zmieniła.
- Teraz koszykówka wygląda nieco inaczej, niż kiedyś. Wydaje mi się, że nie ma sytuacji bez wyjścia. Wszystko można odwrócić. My zresztą zostaliśmy nauczeni przez los takiego myślenia. Prowadziliśmy w Słupsku różnicą 15 punktów, a mimo to, przegraliśmy 10 oczkami! To było naprawdę dziwne - ocenia litewski gracz Trefla.
Sopocianie musieli sporo się napracować, żeby przejść ekipę ze Słupska. Vasiliauskas jest zdania, że Czarni to bardzo niewygodna drużyna do grania w serii play-off. - Nasze problemy w serii z Czarnymi Słupsk wynikały z tego powodu, że my z tą ekipą rozegraliśmy ponad dziesięć meczów w tym sezonie. Znaliśmy się jak "łyse konie". Wiedzieliśmy, co oni będą grali, oni z kolei znali nasze zagrywki. Mają dobrych zawodników i tak przeczuwałem przed tą rywalizacją, że ona może się skończyć w pięciu meczach - komentuje zawodnik Trefla Sopot.