Nemanja Jaramaz, czyli pojawiam się i... znikam

- Pojawiam się i znikam - mówi znany cytat. Idealnie pasuje do tegorocznej sytuacji Nemanji Jaramaza. Serb na zmianę gra i leczy uraz. W piątek jednak wystąpił i pomógł zespołowi wygrać z Rosą.

Rozegrał zaledwie dwa mecze w grudniu, następnie pauzował przez styczeń i luty, wrócił na parkiet na pięć spotkań w marcu i... zniknął ponownie. Tym razem na cały kwiecień i pół maja. W piątek jednak ponownie wystąpił w barwach PGE Turowa Zgorzelec. Czy Nemanja Jaramaz gra w koszykówkę, lecząc przy tym uraz, czy leczy uraz w przerwach grając w koszykówkę?
[ad=rectangle]
- Ten sezon jest dla mnie bardzo dziwny. W grudniu zaczęły się moje problemy ze ścięgnem podkolanowym i co wydawało mi się, że już jest wszystko w porządku, ból znowu się pojawiał - mówi zawodnik.

Po raz pierwszy koszykarz poczuł, że coś jest nie tak, po meczu ze Śląskiem Wrocław. Tym samym, w kolejnym starciu z Asseco Gdynia Serb pauzował. Początkowo uraz wydawał się jednak niezbyt groźny, więc zawodnik wrócił na pojedynek ze Stelmetem tuż przed świętami. Nikt nie spodziewał się wówczas, że ponownie na parkiecie pojawi się dopiero 6 marca. Żeby wyleczyć kontuzję, koszykarz wyjechał do Serbii.

- Na początku wszyscy myśleli, że uraz nie jest poważny. Ja jednak cały czas czułem ból, który raz się nasilał, a raz zmniejszał. Nie byłem jednak gotowy by grać. Ostatecznie uznałem, że wrócę do domu i na miejscu potwierdzę diagnozy stawiane przez polskich lekarzy. W Serbii doszedłem do siebie. Nie grałem przez dwa miesiące i już byłem pewien, że wszystko jest w porządku. W marcu wróciłem więc do Zgorzelca - opowiada obrońca PGE Turowa.

[i]

[/i]W grze Jaramaza widać było jednak trudy ostatnich tygodni. Brakowało mu dynamiki i decyzyjności. W pięciu marcowych spotkaniach koszykarz spędzał na parkiecie przeciętnie 14 minut, notując 4,6 punktu, 1,2 zbiórki i 0,8 asysty. Na domiar złego, ścięgno znowu zaczęło się odzywać...

Tym samym w kwietniu Serb ponownie pojechał do swojej ojczyzny i przez chwilę wydawało się, że do gry już nie wróci w tym sezonie. W piątek jednak, po półtoramiesięcznej przerwie, zagrał w pierwszym meczu półfinału z Rosą Radom. W 18 minut miał sześć punktów, cztery zbiórki i dwie asysty. Grał pewniej, niż w marcu.

- Teraz, odpukać w niemalowane, naprawdę wydaje się, że wszystko jest już w porządku. Wróciłem w piątek, równo tydzień przed meczem, więc miałem kilka dni treningów i nie czułem żadnego bólu, przygotowując się do półfinału. Nie jestem jeszcze w najlepszej formie, ale jest lepiej, niż było. Mam nadzieję, że tak już będzie do końca sezonu. Wystarczy mi problemów jak na jedne rozgrywki - dodaje Jaramaz.

Obecność Serba w zespole jest tym bardziej pożądana, że uraz leczy również inny rozgrywający, Tony Taylor. Nawet jeśli 23-latek nie może dać zespołowi 100 procent tego, co dawał przed grudniem.

- Rzeczywiście, po piątkowym spotkaniu byłem bardziej zmęczony, niż to zwykle bywa po meczach, ale to normalnie. Nie trenowałem przecież przed ponad miesiąc. Znam jednak swój organizm i wiem, że z dnia na dzień będzie coraz lepiej. Byleby tylko już to ścięgno się nie odezwało. Z niecierpliwością oczekuję meczu niedzielnego i liczę, że wygramy drugie spotkanie, a potem pojedziemy do Radomia zwieńczyć serię. Będzie ciężko. Rosa to trudny rywal, ale bardzo mocno chcemy zagrać w finale - kończy zawodnik.

[b][url=http://www.facebook.com/Koszykowka.SportoweFakty]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

[/url][/b]

Źródło artykułu: