Adam Popek: Środowego meczu nie udało się wygrać, lecz całe eliminacje należy uznać za zwycięskie. Awansowaliście do mistrzostw Europy.
Jacek Winnicki: To na pewno spełnienie obowiązku, ale równocześnie nie można traktować tego osiągnięcia w kategoriach czegoś zupełnie powszedniego. Zagwarantowaliśmy sobie udział w przyszłorocznej imprezie, bo walczyliśmy.
Wykonana została solidna praca.
- Wbrew kontuzjom, które się przytrafiły. Reprezentacja ostatnio nie notowała poważniejszych sukcesów. Generalnie uważam, że powinniśmy pozytywnie wspominać czerwcowe zmagania.
[ad=rectangle]
Co ważne wydatnie pomogły zawodniczki będące poprzednimi laty poza drużyną narodową.
- To cieszy. Dotąd względy zdrowotne czy innego rodzaju problemy komplikowały życie. Tym razem wyszło inaczej. Dzięki temu wiem, że wciąż mamy szansę razem zrobić coś dobrego.
Starcie przeciwko Słowaczkom jednak ukazało trochę mankamentów. Źle funkcjonowało ustawianie krycia, powrót do obrony.
- Oczywiście, niemniej pamiętajmy o absencjach w naszym teamie. Zabrakło wsparcia ze strony doświadczonych - Magdaleny Skorek, Agnieszki Szott Hejmej, która wypadła przed kwalifikacjami czy Eweliny Kobryn. Dziewczynom na tak trudnym terenie ciężko było uzyskać zadowalający rezultat. Pojedynek zresztą niósł za sobą dodatkowe znaczenie dla Słowacji.
My graliśmy o prestiż, zajęcie pozycji lidera.
- Rywalki natomiast bez wątpienia wolały uniknąć zakończenia serii z dwoma przegranymi. Teoretycznie istniało prawdopodobieństwo, że owy bilans pokrzyżowałby im szyki. Chciały jak najlepiej zaprezentować się przy własnych kibicach.
Zdołacie skompletować najsilniejszy skład na Eurobasket? Są już jasne deklaracje koszykarek?
- Za wcześnie, by poruszać temat. Sytuacja jest dynamiczna. Wiele aspektów błyskawicznie się zmienia. W przeciągu kolejnych miesięcy mnóstwo rzeczy może się wydarzyć. Wspólnie podchodzimy drugi raz do czempionatu Starego Kontynentu. Póki co czuję satysfakcję, że przełamaliśmy barierę.
Pan zaś szykuje się do misji pod tytułem Fenerbahce Stambuł.
- Spokojnie, dopiero za około dwa miesiące. Czeka mnie bardzo odpowiedzialne zadanie, muszę się mu mocno poświęcić. Dostałem wspaniałą propozycję, aczkolwiek pojadę tam z pokorą.
To największe wyzwanie w karierze?
- Chyba tak, wziąwszy pod uwagę, że pierwszy raz wyjeżdżam za granicę. Czuję dużą odpowiedzialność i dołożę wszelkich starań, by sprostać wymaganiom.