Treflowi Sopot brakuje zgrania. Darius Maskoliunas: Nie jest tak, jak być powinno

Sopoccy koszykarze rozpoczęli rozgrywki TBL od konfrontacji z beniaminkiem. Dąbrowianie pokazali pazur, ale tylko w pierwszej połowie. Zastrzeżenia do gry swojego zespołu miał Darius Maskoliunas.

Dla zespołu z Zagłębia Dąbrowskiego konfrontacja z Treflem Sopot była wyjątkowa, gdyż dla MKS-u był to pierwszy mecz w historii klubu w najwyższej klasie rozgrywkowej. W Dąbrowie Górniczej długo czekano na znalezienie się w szeregach TBL.

- Choć MKS przegrał, to gratuluję rywalom, bo to był ich pierwszy mecz w ekstraklasie. Myślę, że jest to dobry zespół, który wspiera rzesza kibiców. Zwycięstwa przyjdą dąbrowianom same - przyznał Darius Maskoliunas.
[ad=rectangle]
Mimo że Trefl był faworytem pojedynku, to mógł przystępować do niego z pewnymi obawami, wynikającymi z postawy drużyny w okresie przygotowawczym do sezonu. Trener Maskoliunas nie krył zastrzeżeń do gry swoich podopiecznych, którzy na początku spotkania nie prezentowali odpowiedniego poziomu.

[i]

- W trakcie okresu przygotowawczego spędziłem z drużyną za mało czasu. Braki odczuwa się najbardziej w trakcie spotkań, gdy wychodzi słabe zgranie. Nie jesteśmy zgrani, tak jak być powinniśmy. Popełniamy dużo błędów. Walką w obronie zmęczyliśmy przeciwnika i w końcu go przełamaliśmy, ostatecznie wygrywając - [/i]wyjaśnił szkoleniowiec.

Zagłębiacy przystąpili do swojego debiutu w TBL bez kompleksów, w pierwszych minutach grali bowiem odważnie, a pierwszą kwartę wygrali 25:19, a na przerwę schodzili z minimalnym prowadzeniem (43:41). Dopiero w drugiej połowie Trefl pokazał pełnię swoich możliwości, odnosząc pewny triumf.

- Na początek sezonu zmierzyliśmy z MKS-em, który ma nową drużynę, i spodziewaliśmy się, że dąbrowianie będą walczyć. Nie pozwolili nam na łatwe zwycięstwo, od pierwszych do ostatnich minut toczyła się twarda walka. Tym bardziej cieszymy się z wyjazdowego triumfu, bo wygrana na wyjeździe jest zawsze ważna w kontekście następnych ligowych kolejek - powiedział Sarunas Vasiliauskas.

Komentarze (0)