Wilt Chamberlain - milioner i kobieciarz cz. III
Podczas trzech lat nauki Wilta w liceum, Overbrook Panthers wypracowali bilans 56-3, a Chambrlain przez ten czas osiągnął średnią 37 punktów na mecz. Takie notowania nie mogły przejść bez echa.
Filadelfię i Lawerence dzieli aż prawie tysiąc osiemset kilometrów. To kawał drogi, a Wilt pokonał ją samochodem razem ze swoim kumplem Dougiem Leamanem, który również otrzymał stypendium sportowe na miejscowym uniwersytecie. "Dippy" kierował przez całą drogę, gdyż jego kompan miał skłonności do zasypiania za kierownicą. Gdy młodzieńcy przekroczyli już granicę stanu Kansas, postanowili zatrzymać się na obiad. Wówczas w niektórych rejonach USA panowały jeszcze silne nastroje rasistowskie. - Wielki facet za ladą powiedział do nas: "Nie serwujemy jedzenia Murzynom. Jeśli chcecie, możecie zjeść na zapleczu" - wspomina Leaman. - Wilt wpadł w szał. Wyjął wiatrówkę, którą miał przy sobie, i zaczął strzelać na zewnątrz lokalu. Po tym incydencie "Dippy" stracił ochotę na grę dla University of Kansas. Kiedy młodzieńcy dotarli do domu trenera Allena, Chamberlain pożalił mu się na miejscowe obyczaje i zapowiedział, że zaraz wraca do Filadelfii. Jak na ironię, coach ugłaskał go talerzem hamburgerów i kilkoma miłymi słowami, a manatki kilka dni później spakował nie Wilt, a Doug Leaman.
Wyżej wspomniany mężczyzna za ladą prawdopodobnie nie był świadom, z kim miał do czynienia. Choć w 1955 roku segregacja rasowa w Stanach Zjednoczonych wciąż była na porządku dziennym, w Lawrence starano się z tym walczyć. W końcu nie każda uczelnia mogła się pochwalić takim zawodnikiem jak "Dippy", a identyfikować się z utalentowanym centrem chciała każda firma w okolicy. - Kiedy Wilt wchodził do jakiegoś miejsca w towarzystwie pięciu lub sześciu Murzynów, nikt nie próbował go niepokoić - wspomina Maurice King, jedyny czarnoskóry kolega Chamberlaina z ekipy Kansas Jayhawks. Chłopak z Filadelfii potrafił dbać o swoje. Jeśli spotykał się z jakimiś przejawami rasizmu wobec siebie, natychmiast biegł do kanclerza uniwersytetu, Franklina Murphy'ego, żeby ten załatwił sprawę. "Dippy" zawsze używał ciężkich argumentów: - Albo coś z tym zrobisz, albo odchodzę. Wilt nie znosił dyskryminacji ze względu na kolor skóry, ale też nigdy nie brał udziału w demonstracjach. Tak naprawdę nie walczył o lepsze traktowanie ogółu czarnoskórych, a troszczył się przede wszystkim o własne interesy.
Każdy młody człowiek potrzebuje oparcia w trochę starszych od siebie. Podczas pobytu "Szczudła" na University of Kansas, Oliva oraz William nadal mieszkali w Filadelfii, więc utalentowanego środkowego pod swoje skrzydła wzięło małżeństwo Edwardsów - Roy i Joan. - Wilt zawsze był trochę nieśmiały i nie mówił zbyt dużo - opowiada kobieta. - Był również jedną z najmilszych osób, jakie miałam wokół siebie. Uwielbiałam tego młodego człowieka. Zazwyczaj nie pojawiał się w domu przed dziewiętnastą. Ubóstwiał moje krewetki oraz smażone ziemniaki. Na tyłach posesji mieliśmy boisko do koszykówki. Często chodził na nie porzucać. Wtedy zbiegały się wszystkie dzieciaki z sąsiedztwa wraz z rodzicami. On był jak magnes. Podnosił te maluchy, żeby mogły wkładać piłkę do kosza z góry.
7 września 1955 roku to ważna data w życiu Wilta Chamberlaina. Dokładnie tamtego dnia "Dippy" przybył na kampus University of Kansas w Lawrence. Młody koszykarz zamieszkał w jednym z tamtejszych akademików i musiał spać w specjalnie skonstruowanym łóżku. Jego współlokatorem był lekkoatleta Charlie Tidwell. Nowy zawodnik Kansas Jayhawks mierzył 216 centymetrów i ważył 109 kilogramów, choć wyglądał na chudszego. Miał występować z numerem "13" na koszulce. Wszyscy uważali tę liczbę za pechową, ale on pragnął zmienić ten przesąd.