Beniaminek postawił trudne warunki - relacja z meczu Wisła Can Pack Kraków - MKK Siedlce

Krakowianki nie mogą wspominać tego występu jako łatwego. Rywalki mocno napsuły im krwi i dzięki swojej odwadze do końca liczyły się w walce o wygraną.

Adam Popek
Adam Popek
Początek dla wiślaczek był wyborny. Ewidentnie podeszły do spotkania skoncentrowane i wręcz stłamsiły przeciwniczki, które nie stwarzały jakiegokolwiek zagrożenia. Mało tego, traciły piłkę jeszcze przed linią rzutów za trzy, co skutkowały kontrami ze strony gospodyń. Po zaledwie pięciu minutach wynik brzmiał 15:4. Zanosiło się na kompletny pogrom zwłaszcza, że jedyne punkty dla MKK zdobywała Elżbieta Mukosiej.
Później jednak pojedynek przybrał zupełnie inny scenariusz. Podopieczne Todor Molowa złapały właściwy sobie rytm. Przede wszystkim zaczęły bronić mocniej co zbiegło się z wolniejszym tempem gry Białej Gwiazdy. Stąd skuteczność jej zawodniczek diametralnie spadła. Przyjezdne zaś zaskakiwały coraz częściej Wymienianą Mukosiej wsparły Ganna Zarytska i Eureka Brooks. Jak znajdowały dla siebie kawałek wolnego miejsca od razu rzucały. Ta strategia przyniosła zamierzone efekty. Drużyna nie tylko wyrównała, ale też przechyliła szalę zwycięstwa.

Przewagę beniaminka TBLK dało się odczuć w drugiej "ćwiartce". Poszedł za ciosem nie czując respektu przed bardziej utytułowanym oponentem. Swoją obecność zaznaczyły Paulina Misiek oraz Magdalena Bibrzycka. Faworytki publiczności odpowiadały za sprawą Allie Quigley, aczkolwiek do ideału brakowało im wiele. Zbyt statycznie i powoli próbowały rozgrywać poszczególne akcje. Słowacki szkoleniowiec rotował składem, tyle że wówczas nie zmienił rezultatu. Słabiej wypadła bohaterka poprzedniej konfrontacji z Widzewem Łódź Farhiya Abdi.

Zaskoczyła za to Brooks przymierzając niedługo przed końcem pierwszej połowy za trzy. Dzięki temu siedlczanki spędziły przerwę prowadząc 30:23. Tego raczej nikt nie oczekiwał.

W trzeciej kwarcie mistrzynie kraju musiały zareagować jeżeli chciały osiągnąć cel. Mozolnie odrabiały straty i ostatecznie znalazły się na czele, niemniej ta sztuka kosztowała je sporo sił. Wykazała się Agnieszka Skobel, którą uzupełniała Courtney Vandersloot. Polka imponowała motoryką. Chwilami skakała dosłownie tuż po obręczą. Mimo tego udane momenty wciąż przeplatane były nieprzemyślanymi podaniami czy stratami. Uczestnik Euroligi absolutnie nie miał prawa czuć się pewnie.

Team gości ambitnie walczył o każdy centymetr parkietu. Niestety dla niego podczas decydującej batalii dało o sobie znać doświadczenie. Justyna Żurowska-Cegielska  i Jantel Lavender zapewniły krajowemu czempionowi pełną pulę. Przy okazji zespół otrzymał cenny materiał do analizy.

Wisła Can Pack Kraków - MKK Siedlce 60:55 (15:14, 8:16, 21:9, 16:16)

Wisła Can Pack: Lavender 18, Żurowska-Cegielska 14 (15 zb.), Skobel 11, Quigley 10, Vandersloot 5, Petronyte 2.
MKK: Mukosiej 13, Zarytska 9, Brooks 7, Jaeschke 6, Butler 6, Tomiałowicz 4, Misiek 4, Demirović 4, Bibrzycka 2.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×