Nasz projekt się powiedzie! - rozmowa z Maciejem Zielińskim i Przemysławem Sęczkowskim

Maciej Zieliński i Przemysław Sęczkowski - kandydaci na fotel prezesa PZKosz w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl przedstawiają swoje pomysły, które ich zdaniem mają szansę powodzenia.

Mateusz Zborowski
Mateusz Zborowski

Mateusz Zborowski: Koszykarski Okrągły stół, zapowiadany przez Ministra Sportu i Turystyki z Panów inicjatywy, nie doszedł do skutku. Jesteście Panowie rozczarowani?

Maciej Zieliński: Nie jestem rozczarowany, ale szalenie zaskoczony. Przede wszystkim tym, jak odebrało tę inicjatywę środowisko koszykarskie. Przez ostatnie lata wiele słyszałem o kluczowej współpracy związku i okręgów z ministerstwem, wręcz o nierozerwalnej zależności pomiędzy tymi podmiotami. Wiele mówiło się o słabym dopływie pieniędzy ministerialnych do koszykówki, nieporównywalnym do siatkówki czy piłki ręcznej. Myśląc o kandydowaniu na prezesa Polskiego Związku Koszykówki przede wszystkim myślałem o poprawie współpracy z ministerstwem. A żeby to zrobić potrzeba przede wszystkim jasnych i wyraźnych sygnałów z samego resortu - co można poprawić, jakie są możliwości i perspektywy. I taki miał być cel tego spotkania. Po raz pierwszy od dawna środowisko koszykarskie miało okazję poznać wersję ministerstwa z ust Pana Ministra, a nie szefa koszykarskiej federacji czy innych pośredników. Tej szansy nie wykorzystano.

Przemysław Sęczkowski: Dla mnie, jako dla człowieka z korporacji, to niebywałe, że szefowie okręgowych związków nie chcieli bezpośredniego spotkania z człowiekiem, który z racji sprawowanego urzędu, ma wielki wpływ na rozwój i perspektywę naszej dyscypliny. Delegaci w poniedziałek będą wybierali szefa PZKosz, który poprowadzi związek przez najbliższe 4 lata. Doprowadzając do odwołania spotkania nasze środowisko straciło szansę, by naprawdę poznać nasze realne możliwości, by dowiedzieć się na jakie wsparcie Ministerstwa Sportu i Turystyki - największego partnera szkoleniowego w naszym kraju możemy liczyć. Zaskoczony jestem także niektórymi wypowiedziami szefów związków, którzy uważają, że ministerstwo i tak samych okręgowych związków nie wspiera. A przecież pieniądze na funkcjonujące jeszcze Kadry Wojewódzkie to w znacznej mierze pieniądze właśnie z MSiT. W skali kraju to nadal ponad 400 tysięcy złotych! Kolejne 600 tysięcy MSiT przekazuje na akcję Orlik Basketmania, kolejne środki można pozyskać z licznych konkursów grantowych. I brak zrozumienia tej sytuacji i takiego przepływu pieniędzy jest dla mnie również zastanawiający.
Czy odwołanie tego spotkania odbierają Panowie jako swoją osobistą porażkę?

Maciej Zieliński: Nie. Uważam, że dużym sukcesem było doprowadzenie do możliwości takiego spotkania. Ta możliwość nie została wykorzystana, ale wiemy, że w ministerstwie możemy mieć silnego i zaangażowanego partnera, który nie traktuje koszykówki po macoszemu. Wierzę, że reakcja środowiska koszykarskiego na organizację tego okrągłego stołu nie wpłynie negatywnie na relacje na linii koszykówka - ministerstwo. Jestem przekonany, że Minister i tak spotkałby się z tą częścią naszego środowiska, która wyraziła taką ochotę, ale nie bez znaczenia dla odwołania spotkania było też wybranie Andrzeja Biernata na Sekretarza Generalnego Platformy Obywatelskiej jakie miało miejsce w ostatnich dniach. Przy okazji chciałbym pogratulować tej nominacji i wyrazić zadowolenie, że człowiek tak przychylny koszykówce jest doceniany we własnym środowisku.

Przemysław Sęczkowski: Ja od lat działam w biznesie i to, że niektóre inicjatywy - nawet te najlepsze - nie zawsze udaje się zrealizować. A przynajmniej nie od razu. Na pewno nie mam zamiaru załamywać rąk. To tylko pokazuje, jak wiele w koszykówce jest do zrobienia, jak ważna jest aktywizacja związków wojewódzkich i przekonanie ich, że nie są skazane tylko na funkcjonowania na swoim małym lokalnym podwórku, ale mogą otwierać się na szerokie perspektywy i być partnerem nawet dla ministerstwa czy - przechodząc już do biznesu - wielkich firm i co za tym idzie poważnych budżetów. Partnerem istotnym, a nie jedynie z marginalnym, lokalnym znaczeniem.

Nadal zamierzają Panowie walczyć o fotel prezesa PZKosz?

Maciej Zieliński: Oczywiście, że tak! Problemy z którymi ostatnio się musieliśmy zmierzyć wręcz utwierdziły mnie to w przekonaniu, że moja obecność w Związku może bardzo wiele zmienić i skierować PZKosz na zupełnie nowe tory.

Przemysław Sęczkowski: U mnie pod tym względem również nic się nie zmieniło. Co prawda codziennie jestem zaskakiwany działaniami, które w biznesie - zwłaszcza na tym poziomie, na którym obecnie działa związek - byłyby nie do pomyślenia, ale dodatkowo mnie to mobilizuje.

Wychodzą Panowie ze wspólnymi inicjatywami, ale przecież tak naprawdę obaj walczycie o tę samą funkcję! Tak naprawdę jesteście rywalami - bo kandydatów do funkcji prezesa PZKosz jest trzech: Grzegorz Bachański, Przemysław Sęczkowski i Maciej Zieliński.

Maciej Zieliński: Od początku tej kampanii jest nam z Przemkiem Sęczkowski coraz bliżej do siebie. Nasze spojrzenie na przyszłość związku, na kierunki rozwoju, na spojrzenie na bieżące funkcjonowanie są niemal zbieżne. Dlatego uważam, że świetnie się uzupełniamy i w zasadzie możemy powiedzieć, że kandydujemy wspólnie. Niezależnie od tego, który z nas w ostatecznym rozdaniu ma być prezesem czy wiceprezesem.

Przemysław Sęczkowski: Jestem tego samego zdania bo dla nas - i to już sobie jasno nie raz powiedzieliśmy osobista pozycja w związku nie ma znaczenia. Nie robimy tego dla tytułów, nie zależy nam na tym, by być prezesem. To nas w żaden sposób dodatkowo nie buduje. Chcemy odbudować koszykówkę, chcemy by przestała cieszyć się jedynie z trwania w miejscu, w którym jest, w miejscu, którego nie akceptujemy, bo jest na marginesie wielkiego sportu. Chcemy rozwoju i nasza wspólna praca, połączenie sportu, polityki, biznesu i rozwiązań znanych i sprawdzonych w systemach korporacyjnych, to jedyna prawdziwa szansa koszykówki. Szansa, która my jesteśmy w stanie dać!

Nawet działając wspólnie macie realne szanse na zwycięstwo?

Maciej Zieliński: Nie działamy z przypadku. To, że nie próbujemy w naszej kampanii wykorzystywać wyimaginowanych faktów i za kulisami nie oczerniamy naszego rywala nie oznacza, że nic nie robimy. Wiemy też, że mamy licznych zwolenników i realne szanse, by jednak doszło do zmian w Związku.

Przemysław Sęczkowski: Jak w każdych wyborach każdy ma swoich zwolenników. Wiemy, że z różnych względów, o których nie chcę tu mówić, na poparcie niektórych okręgów czy klubów nie możemy liczyć. Ale jest też spora grupa delegatów, dla której najważniejsza jest koszykówka i jej szansa na rozwój. O głosy tych delegatów walczymy i będziemy walczyć. Bo podstawy - realnie policzone - mamy takie same jak Grzegorz Bachański.

Chcecie Panowie walczyć o głosy okręgów, a tymczasem obaj wywodzicie się z klubów. Wasz rywal z tego może zrobić największy użytek - przekonując, że tylko kluby, i to kluby męskiej ekstraklasy, będą miały dla Was znaczenie.

Maciej Zieliński: Naszym pierwszym ruchem było doprowadzenie do organizacji okrągłego stołu, który z założenia miał kluczowe znaczenie dla okręgów, bo zawodowe kluby nie są finansowane przez ministerstwo. To najlepsze odpowiedź na to pytanie. Chcemy dać szansę koszykówce jako całości, a nie walczyć jedynie o ligę czy któryś z klubów. Tylko kompleksowe działania dadzą szansę dyscyplinie - a to dla nas priorytet.

Przemysław Sęczkowski: Zawodowe kluby oderwane od okręgów, od szerokiego szkolenia, od dopływu młodych ludzi i masowości dyscypliny nic nie dają. Mieliśmy w Gdyni klub w Top 8 Euroligi, ale też zawsze pracowaliśmy blisko z Pomorskim Związkiem Koszykówki. Zresztą właśnie wojewódzkie związki zgłosiły nas obu, jako kandydatów na prezesa PZKosz. To wszystkim powinno wiele powiedzieć i uciąć takie niezdrowe spekulacje. Nikomu nie przynoszą one niczego dobrego, a najmniej samej koszykówce.

Dlaczego delegaci powinni głosować właśnie na Panów projekt?

Maciej Zieliński: Bo chcemy do koszykówki wprowadzić nową jakość, bo chcemy zbudować projekt, który będzie świetnym i aktywnym partnerem ministerstwa, a przy tym będzie atrakcyjny dla sponsorów. Bo wiemy, jak ważne jest wyprostowanie sytuacji formalno-prawnej męskiej ligi zawodowej i jak bardzo osamotniona w swoich działaniach, wręcz porzucona, jest liga kobiet.

Przemysław Sęczkowski: Przede wszystkim dlatego, że dotychczasowy model współpracy zaproponowany przez dotychczasowe władze związku po prostu się nie sprawdzał. A my wspólnie chcemy pokazać - i zrobimy to, a nie tylko obiecamy – że jest inny pomysł na funkcjonowanie związku. I to pomysł, który się powiedzie!

A tak konkretnie - czy są w stanie Panowie podać kilka priorytetów w waszych - czy też teraz już praktycznie w waszym wspólnym programie?

Maciej Zieliński: Masowość - bez tego trudno sobie wyobrazić wydźwignięcie koszykówki w obecnego marazmu, konkretnie zaś pakiety ułatwiające rejestrację klubów i pomagające im na początkowym etapie działania. Dalej szkolenie - stworzenie piramidy szkoleniowej o szerokiej podstawie, przywrócenie kadr wojewódzkich, stworzenie regionalnych ośrodków szkoleniowych, wspieranie klubów które prowadzą szkolenie młodzieżowe na najwyższym poziomie.

Przemysław Sęczkowski: Dodałbym decentralizację - wzrost rangi regionalnych federacji, ich doposażenie w sprzęt, tak by mogły przejąć na siebie część obowiązków centrali; ekonomia - zbilansowanie wydatków i przychodów Związku, spłacenie długów, pozyskanie nowych partnerów i w końcu koszykówka kobiet, która wymaga osobnego programu rozwoju, zarówno popularyzacji wśród młodzieży jak i odbudowy pozycji ekstraklasy, autonomia tych rozgrywek pozyskanie dla nich sponsorów i partnerów medialnych.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×