Przemysław Zamojski: Potrzebowaliśmy złapać oddech

- Myślę, że to zwycięstwo nad Anwilem to takie nasze przełamanie na dobre. Potrzebowaliśmy złapać oddech i to nam się udało po trzech porażkach - powiedział Przemysław Zamojski.

Do gry Przemysław Zamojski kibice mieli w ostatnim czasie wiele pretensji. Na początku sezonu rzucający obrońca Stelmetu Zielona Góra bardzo mocno odczuwał trudy lata, które spędził na kwalifikacjach do przyszłorocznego EuroBasketu i gdy już zaczęły się rozgrywki ligowe, zawodnikowi zdarzały się spotkania, w których trafiał np. tylko 2/10 z gry (przeciwko MKSowi Dąbrowa Górnicza) czy nie trafiał w ogóle (0/5 z AZSem Koszalin).
[ad=rectangle]
W sobotę przeciwko Anwilowi Włocławek 28-latek trafił jednak równo połowę swoich prób (4/8 z gry, 1/3 z dystansu), zaliczył swój rekord punktowy sezonu (15) i trafił kluczową trójkę na cztery minuty przed końcem spotkania. Rzut ten dał pierwsze prowadzenie Stelmetowi w pojedynku.

- To był jeden z kluczowych momentów tego meczu. Całe spotkanie goniliśmy Anwil, ale gospodarze non-stop nam uciekali. Jak dochodziliśmy na kilka punktów, Anwil momentalnie trafiał i znowu robił przewagę. Aż do czas, gdy udało nam się dobrze zagrać w obronie w końcówce meczu. Trafiliśmy wówczas kilka trójek, zagraliśmy agresywnie w ataku i wygraliśmy - mówił Zamojski.

Zwycięstwo w Hali Mistrzów jest pierwszym zespołu odkąd do drużyny przyszedł nowy trener Saso Filipovski. Wcześniej zielonogórzanie przegrali trzy kolejne spotkanie, z czego dwa w EuroCup.

- Myślę, że to zwycięstwo nad Anwilem to takie nasze przełamanie na dobre. Potrzebowaliśmy złapać oddech i to nam się udało po tych trzech ostatnich porażkach. Na treningach pracowaliśmy bardzo mocno i w końcu udało się wygrać - komentował Zamojski.

Co ciekawe, choć trener Filipovski mocno ograniczył rotację w sobotnim spotkaniu (Zamojski, Łukasz Koszarek i Aaron Cel - każdy z nich spędził w grze przynajmniej 33 minuty), zielonogórzanie nie mieli problemów z trafianiem do kosza w kluczowych, ostatnich minutach spotkania. Od 34. minuty do ostatniej syreny Stelmet zdobył 14 oczek, a Anwil tylko sześć.

- Myślę, że nasza wydolność i wytrzymałość wzrasta z każdym meczem. Z Anwilem, mimo że przegrywaliśmy przez dłuższy czas, to jednak ogółem graliśmy nieźle właśnie dzięki intensywności. A to, że wytrzymaliśmy w ostatnich minutach zadecydowało o wygranej - podsumował Zamojski.

Źródło artykułu: