Przed meczem ze Stelmetem Zielona Góra wydawało się, że problemy kadrowe to ostatni detal, który może być kłopotem trenera Anwilu Włocławek, Predraga Krunicia. W końcu po przejściu pełnej rehabilitacji, w dwóch wcześniejszych meczach na parkiecie pojawił się Piotr Pamuła, a do składu na Stelmet miał wrócić Seid Hajrić, który opuścił wspomniane dwa spotkania z powodu naciągnięcia mięśnia.
[ad=rectangle]
Niestety, tuż przed sobotnim pojedynkiem okazało się, że owszem, kapitan Anwilu zagra przeciwko zielonogórskiemu zespołowi, ale trener Krunić nie będzie mógł skorzystać z Pamuły. Koszykarz, jakkolwiek tragicznie to brzmi, doznał kolejnej kontuzji, choć nie są znane jeszcze szczegóły całej sytuacji.
Dodatkowo, sytuację pogorszył fakt, iż już w pierwszej kwarcie center Andrea Crosariol popełnił trzy faule w zaledwie 250 sekund. Gdy pojawił się na placu gry w trzeciej kwarcie, kolejne dwa przewinienia dołożył w dwie minuty i jedną sekundę...
- Mamy własne problemy, nie chcę komentować pracy sędziów. Bardziej martwi mnie postawa Andrei - powiedział szkoleniowiec Anwilu tuż po zakończeniu spotkania. - Będę rozmawiał z nim na temat tego, żeby nigdy więcej nie marnował czasu i energii na rozmowy z arbitrami. To bezcelowe. Potrzebujemy go na parkiecie w większym wymiarze czasowym, niż te sześć minut, które mógł grać ze Stelmetem. Taka sytuacja nie może się już więcej powtórzyć - tłumaczył Bośniak.
Anwil grał zatem z zielonogórskim zespołem bez Pamuły, a także bez Crosariola i z Hajriciem, który wyraźnie nie był sobą po dwutygodniowej pauzie. Dodatkowo, trener Krunić po raz drugi z rzędu nie zdecydował się wpuścić na parkiet Krzysztofa Krajniewskiego i Macieja Raczyńskiego. Dlaczego? Obaj zawodnicy nie narzekają się na żadne urazy.
- Rzeczywiście, oni są zdrowi i to tylko moja decyzja, że obaj nie wystąpili w tym spotkaniu. Po prostu tak uznałem. W każdym meczu chcemy użyć wszystkich tych elementów, które mogą nam dać zwycięstwo i pomóc wygrać mecz - stwierdził Krunić, co na swój sposób jest bardzo jednoznaczne.
Krajniewski zagrał dotychczas w pięciu z ośmiu meczów, spędzając na parkiecie łącznie 12 minut i 37 sekund. Raczyński z kolei wystąpił w sześciu spotkaniach, grając 34 minuty i 41 sekund. Sytuacja obu graczy jest jednak inna. Były zawodnik Jeziora związał się z Anwilem licząc na bycie ważnym graczem rotacji, podczas gdy 30-letni obrońca kierował się, przy podpisywaniu umowy, nie tylko ewentualnymi minutami, ale również możliwością życia w mieście, które jest dla niego domem.
- Zarówno Krzysztof, jak i Maciej pracują bardzo ciężko na treningach, ale uznałem, że potrzebujemy innych rozwiązań - dodał szkoleniowiec Anwilu. Nie jest jednak dobrą informacją dla obu graczy fakt, że u Krunicia wyżej stoją notowania 18-letniego Bartosza Jankowskiego, który w sobotę otrzymał w grze trzy minuty. O ile Raczyński jest włocławianinem i jego status jest inny, o tyle być może lepiej byłoby dla Krajniewskiego, by obie strony rozważyły zmianę środowiska w imię rozwoju gracza?