Trefl sięgnął po czwarte zwycięstwo w tym sezonie. Sopocianie wygrali w derbach Pomorza z Energą Czarnymi Słupsk, którzy nie wykorzystali atutu własnego parkietu i roztrwonili spore prowadzenie.
Do przerwy wszystko idealnie układało się dla słupszczan, którzy ograniczyli ofensywne atuty Trefla i prowadzili 29:21. Jednak w trzeciej kwarcie sprawy zaczęły się wymykać gospodarzom i goście zaczęli stopniowo odrabiać straty.
[ad=rectangle]
- Popełniliśmy "mentalny" błąd. Poczuliśmy się za pewni siebie i goście to wykorzystali. Zresztą zwróć uwagę na fakt, że goście skrzętnie korzystali z naszych błędów. Byli niesamowicie skuteczni w drugiej połowie - uważa William Franklin, który w całym meczu w ciągu 32 minut - zanotował 12 punktów i 4 asysty.
Goście z Sopotu znacznie zdominowali strefę podkoszową (wygrali 36:24), okazali się lepsi także w asystach (18-12). - Mieliśmy wielkie problemy na zbiórce w niedzielnym meczu. Trefl nieźle nam "poskakał po głowach". Walczyli nieco mocniej od nas i to miało duży wpływ na końcowy wynik - przyznaje Franklin.
Po ośmiu kolejkach Energa Czarni na swoim koncie mają cztery zwycięstwa. Ten wynik jednak nikogo nie satysfakcjonuje w słupskim zespole. Co jest największym problemem? - Naszym problemem jest komunikacja podczas spotkań. Ona szwankuje, ale uważam, że jeśli to poprawimy, to zaczniemy grać na miarę swojego potencjału - podkreśla Franklin, dla którego jest to pierwszy sezon w polskiej lidze. Wcześniej grał w Rumunii. Jak ocenia Tauron Basket Ligę?
- To wymagające rozgrywki. Jest wiele drużyn, z którymi trzeba się liczyć. Nikogo nie można lekceważyć - ocenia Amerykanin.