WKS Śląsk po raz trzeci z rzędu nie dał rady Rosie. W poprzednim sezonie dwukrotnie przegrał z tym rywalem - w pierwszej rundzie na wyjeździe i w rewanżu przed własną publicznością po dwóch dogrywkach. Przed rozpoczęciem piątkowego starcia trudno było wskazać faworyta - wrocławianie przyjeżdżali na Mazowsze po siedmiu zwycięstwach z rzędu, zaś radomianie byli niepokonani w hali Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji.
[ad=rectangle]
Jedynie przez nieco ponad 3 kwarty spotkanie otwierające ósmą kolejkę Tauron Basket Ligi dostarczyło emocji. Później gospodarze zdominowali przebieg wydarzeń na boisku, udowadniając swoją siłę. - To był bardzo udany wieczór dla Rosy i jej wielkie zwycięstwo - przyznał na konferencji prasowej Aleksander Mladenović.
Serb był najlepszym strzelcem swojego zespołu w piątkowy wieczór. Zapisał na swoim koncie 10 punktów w trakcie niespełna dwudziestu jeden minut spędzonych na parkiecie. Tak mała zdobycz wskazuje na świetną postawę radomian w defensywie. Zauważył to również sam zawodnik.
- Zaczęliśmy ten mecz źle, ale w trzeciej kwarcie graliśmy dużo lepiej, wydawało się, że łapiemy dobry rytm i spotkanie idzie po naszej myśli - podkreślił. Pierwsze 10 minut on i koledzy przegrali 24:29. Po zakończeniu drugiej części zmniejszyli dystans do trzech "oczek". - W czwartej kwarcie świetnie zadziałała jednak obrona Rosy. To zrobiło różnicę - zaznaczył środkowy.
Ostatecznie podopieczni Emila Rajkovicia ponieśli porażkę 65:84. - Przegraliśmy dziewiętnastoma punktami, według mnie to trochę za dużo, ten wynik nie odzwierciedla tak dużej różnicy, jaka jest pomiędzy obiema drużynami - stwierdził 29-latek.
Po raz pierwszy w tym sezonie wrocławianie musieli więc przełknąć gorzką pigułkę. Kolejny mecz rozegrają dopiero we wtorek, 2 grudnia. Ich rywalem będzie Polpharma Starogard Gdański. - Mamy teraz sporo czasu na to, aby przeanalizować ten mecz i wyciągnąć wnioski. Będziemy jeszcze mocniej pracować na treningach. Jestem przekonany, że w kolejnych spotkaniach zaprezentujemy się o wiele lepiej - zapowiedział Mladenović.