Po dwóch kwartach zespół z Dąbrowy Górniczej prowadził w Lublinie 42:33, a w trzeciej odsłonie zwiększył prowadzenie do 11 punktów. Wtedy jednak nagle MKS spuścił z tonu, co skrzętnie wykorzystał Wikana Start. - Pomimo tego, że grali bardzo źle w pierwszej połowie, po przerwie pozwoliliśmy im na to, żeby wrócili do gry i wygrali ten mecz - ocenia Wojciech Wieczorek.
[ad=rectangle]
Jak zwykle w lubelskiej drużynie brylował Bryon Allen. Amerykanin rozegrał pełne 40 minut i zdobył aż 32 punkty. Rywale nie potrafili uprzykrzyć mu życia, mimo że w końcówce wyraźnie opadł z sił. - Nie mogliśmy poradzić sobie z najlepszym zawodnikiem gospodarzy - Allenem - nie ukrywa trener MKS-u. - W kluczowych momentach popełniliśmy zbyt dużo niewymuszonych strat. To zadecydowało o tym, że drużyna gospodarzy odskoczyła na kilka punktów i tę różnicę punktową dowiozła do końca - dodaje.
Chociaż w trzeciej kwarcie MKS wypadł blado, to przed ostatnią odsłoną prowadził 59:55. Mimo wszystko nie potrafił wrócić na właściwe tory i serią prostych błędów ułatwił przeciwnikowi zadanie. - Przespaliśmy najważniejszy okres, a potem szczęście było po stronie gospodarzy. Przykładem rzut Śmigielskiego o tablicę w ostatnich sekundach. Zawodnik, który rzadko rzuca za trzy punkty w bardzo ważnym momencie zdobył punkty. Po przerwie gospodarze zrobili kawał dobrej roboty - przyznaje Wieczorek.
Wojciech Wieczorek: Gospodarze zrobili kawał dobrej roboty
[tag=1751]MKS Dąbrowa Górnicza[/tag] musiał uznać wyższość Wikany Startu Lublin, choć prowadził po trzech kwartach. W kluczowych momentach goście nie potrafili utrzymać nerwów na wodzy.