Michał Żurawski: Jerel na początek nie mogę zapytać inaczej. Czujesz się bohaterem spotkania z Jeziorem?
Jerel Blassingame: Nie, skądże, nie jestem żadnym bohaterem (śmiech). Piłka trafiła po prostu w moje ręce, a ja umieściłem ją w koszu. Słowa uznania należą się całej drużynie. To było naprawdę trudne spotkanie i sporo namęczyliśmy się, żeby odnieść w nim zwycięstwo.
[ad=rectangle]
Czy ta wygrana z Jeziorem oznacza, że Czarni weszli teraz na zwycięską ścieżkę?
- Mam nadzieję. Nie możemy jednak wybiegać myślami zbyt daleko w przyszłość. Musimy skupiać się na każdym kolejnym meczu, a następnie zobaczymy, gdzie nas to zaprowadzi. Wierzę, że tych zwycięstw będzie naprawdę sporo.
Uważasz, że twoje przyjście do zespołu pomoże mu przesunąć się w górę tabeli?
- Po to tutaj jestem. Chcę pomóc Czarnym w odniesieniu jak największej ilości zwycięstw, a co za tym idzie przesunięciu się w tabeli najwyżej, jak to tylko możliwe. Dopiero w późniejszej fazie sezonu będziemy mogli zobaczyć, czy mi się to udało.
Tak jak chyba mogłeś się tego spodziewać, zostałeś owacyjnie przywitany w Hali Gryfia. Co czułeś, kiedy ci wszyscy kibice skandowali twoje imię?
- Uwielbiam to. To naprawdę wspaniałe, bo jako profesjonalny zawodnik chcesz być akceptowany przez kibiców, którzy cię wspierają. Ogromnie się cieszę, że ci kibice przychodzą na halę, wspierają nas i tak owacyjnie mnie przywitali.
Po tych pierwszych dniach z zespołem możesz już coś powiedzieć o nowych kolegach z drużyny?
- To naprawdę fajną grupa ludzi, którzy z dnia na dzień chcą stawać się lepsi. Oni bardzo ciężko pracują i wierzą, że wspólnymi siłami możemy coś osiągnąć. To bardzo ważne, bo to wyzwala dodatkową energię, która pozwala nam grać lepiej.
Co twoim zdaniem jest największą bolączką tej drużyny w tym sezonie?
- Na pewno przestoje, których jest zdecydowanie za dużo. Spójrz na ten mecz z Jeziorem, czy też poprzedni z Anwilem. Przez większość czasu kontrolujemy przebieg gry, by w końcówce dać sobie wydrzeć zwycięstwo i przegrać. Na szczęście w meczu z Jeziorem do tego nie dopuściliśmy, ale na pewno jest to coś nad czym musimy pracować.
Chciałbym porozmawiać chwilę o niedalekiej przeszłości. Dlaczego zdecydowałeś się opuścić Cibonę Zagrzeb?
- Cibonę opuściłem z powodów finansowych. Miałem tam podpisany trzyletni kontrakt, ale okazało się, że zespół ma problemy finansowe i nie może mi płacić pieniędzy, jakie były zapisane w kontrakcie. Zgłosili się do mnie Czarni, a jako, że mam tutaj dziewczynę i po prostu kocham to miasto to nie trzeba było mnie długo namawiać.
Czy decyzja o opuszczeniu Chorwacji była dla ciebie trudna?
- Tak to była trudna decyzja, ale tak jak wspominałem, zgłosiło się po mnie kilka zespołów, w tym Czarni. Marcin cały czas był ze mną w kontakcie i zabiegał o mój powrót do słupskiego zespołu. Stwierdziłem, że zarobiłem już wystarczająco pieniędzy, dlatego nie widziałem przeciwwskazań, aby wrócić do Słupska i otrzymywać mniejszą gażę niż dotychczas.
Pojawiły się pogłoski, że rozmawiałeś ze Stelmetem Zielona Góra. Czy faktycznie tak było?
- Nie chciałbym ujawniać nazw zespołów, z którymi rozmawiałem, ale wysłuchałem wszystkich ofert. Jestem profesjonalistą i zawsze należy wysłuchać, co każda ze stron ma ci do zaoferowania. Jednak koniec końców wiedziałem, że to miasto mnie kocha, a ja kocham w nim być, dlatego podjąłem jedyną słuszną decyzję.
Czy w Polsce zmieniło się coś od twojego ostatniego pobytu?
- Tak i myślę, że to całkiem istotna kwestia - Asseco nie jest już mistrzem Polski (śmiech). Pamiętam jak rok w rok zdobywali tytuły mistrzowskie, dlatego to, że nie są już na topie jest dla mnie czymś nowym. Nie zmienia to jednak faktu, że kocham Polskę.