Biała Gwiazda zatonęła w Kursku

Niestety wiślaczki nie zdołały po raz drugi pokonać rosyjskiego Dynama, które na własnym parkiecie było absolutnie poza zasięgiem mistrzyń Polski.

Wiedziały one doskonale, że nadchodzi bardzo trudna konfrontacja. Przeciwniczki należą bowiem do europejskiej czołówki pod względem umiejętności. Dodatkowo polski zespół miał za sobą nadzwyczaj wyczerpującą, bo blisko 30-godzinną podróż, co akurat nie pomagało.
[ad=rectangle]
Sam start wyglądał jeszcze przyzwoicie. Za sprawą Allie Quigley oraz Farhiya Abdi wynik oscylował wokół remisu, tyle że kilka minut niezłego basketu nie wystarczy, by myśleć o sukcesie. Zaraz potem stery przejęła Epiphanny Prince, niemiłosiernie ogrywając defensorki spod Wawelu. Wtórowała jej Anete Jekabsone-Zogota, wobec czego po pierwszej kwarcie rezultat brzmiał 27:15, stawiając gospodynie w korzystnym położeniu. Taka zaliczka dawała poczucie bezpieczeństwa, a przyjezdne raczej nie umiały zaradzić zaistniałej sytuacji.

Na ich nieszczęście faworytki publiczności nie spuściły z tonu. Dyktowały tempo i stopowały większość ataków podopiecznych Stefana Svitka. W międzyczasie przypomniała o sobie znana sympatykom Tauron Basket Ligi Kobiet Nneka Ogwumike. Amerykanka pokazała parę podkoszowych manewrów, powiększając dystans dzielący teamy. Wisła starała się odpowiedzieć poprzez trafienia Courtney Vandersloot, jednak stanowiły one kroplę w morzu potrzeb kolektywu. Zanim nastała długa przerwa przewaga miejscowych sięgnęła 20 "oczek", dobitnie ukazując różnicę poziomów reprezentowanych przed obydwie drużyny.

Jeżeli ktoś zakładał, że Dynamo w kolejnych odsłonach spowolni to był w błędzie. Rosjanki żądne zwycięstwa nadal skutecznie wykorzystywały własne atuty, niemal perfekcyjnie realizując założony plan. Warto podkreślić, że dzięki mocnej obronie notowały sporo przechwytów, które zapoczątkowywały nowe akcje. Wciąż szalała Ogwumike, chwilami indywidualnie przejmując odpowiedzialność za boiskowe wydarzenia. Pojedyncze udane zagrania Jantel Lavender i Gintare Petronyte uchodziły zaledwie za przerywnik w koncercie gry zawodniczek z Kurska. Stało się absolutnie jasne, iż krakowianki nawet nie zbliżą się specjalnie do nich.

W decydującej batalii oponent zadał ekipie ze stolicy Małopolski ostateczny cios. Imponować mogła jakość współpracy pomiędzy poszczególnymi koszykarkami Dynama. Widać, że praca wykonywana każdego dnia przynosi znakomite efekty. Niedawny zdobywca głównego trofeum w rozgrywkach Eurocup wydaje się teraz głównym pretendentem przynajmniej do występu na turnieju finałowym Euroligi.

Polski czempion zaś musi wyciągnąć wnioski i liczyć, że następne potyczki ułożą się dla niego lepiej. Wkrótce czeka go ważny pojedynek z USK Praga.
Dynamo Kursk - Wisła Can Pack Kraków 92:68 (27:15, 20:13, 19:17, 26:23)

Dynamo: Ogwumike 20, Jekabsone 16, Prince 16, Milovanović 15, Belyakova 11, Augustus 9, Alben 3, Osipova 2.

Wisła Can Pack: Vandersloot 15, Lavender 14, Abdi 12, Petronyte 11, Quigley 9, Ouvina 5, Żurowska 2.

Komentarze (2)
PiiT
14.01.2015
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Krakowiacy się wyśmiewają z katarzynek(które dysponują tylko cząstką budżetu Wisły),że kompromitują się w Eurolidze..Więc jak ten dzisiejszy wynik nazwać z Kurska?Blamażem?Końcem świata?A niedo Czytaj całość
avatar
lotos
14.01.2015
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Wielkie pieniądze w Wiśle,wielkie nazwiska w drużynie i kolejny sezon wielka klapa w Eurolidze. O grze Polek szkoda pisać.