Łukasz Łukaszewski: Pierwsza runda rozgrywek za nami: 15 kolejek, piętnastu różnych rywali. Jaki był ten okres w wykonaniu Polskiego Cukru Toruń?
Milija Bogicević: Powiem dyplomatycznie: ani dobry, ani zły. Musimy mieć świadomość, że jesteśmy beniaminkiem Tauron Basket Ligi i wiele rzeczy będzie układać się nie po naszej myśli. Mamy na swoim koncie 5 zwycięstw i 10 porażek. Tak naprawdę z tych przegranych przynajmniej dwa spotkania powinny skończyć się inaczej. Moim zdaniem te porażki nas dużo nauczyły. Mam nadzieję, że w następnych piętnastu spotkaniach zrobimy lepszy wynik.
Jakie było najlepsze spotkanie Twardych Pierników? Mecz z Rosą Radom we własnej hali?
- Spośród spotkań rozegranych u siebie to był z pewnością nasz najlepszy mecz. Na wyjeździe kilka razy zagraliśmy nieźle, ale przywieźliśmy do Torunia tylko jedno zwycięstwo. To jest nasz największy problem - dopiero w ostatniej kolejce pierwszy raz wygraliśmy w obcej hali.
[ad=rectangle]
Tabela ligi tego nie pokazuje, ale kilka zwycięstw uciekło od was w samych końcówkach. Śląsk Wrocław, King Wilki Morskie Szczecin, szkoda tych spotkań?
- Właśnie, mieliśmy sporo takich spotkań. Moim zdaniem za łatwo oddaliśmy mecz w Sopocie, który skończył się dużo większą różnicą punktową niż powinien. W Słupsku o zwycięstwie decydowała jedna akcja. Cały czas widać w naszej drużynie chęć zwycięstwa. Obojętnie z kim gramy - chcemy go pokonać.
Po jednym ze spotkań porównał trener zespół do wilka, który głodny mocniej gryzie. Teraz odnieśliście dwa zwycięstwa z rzędu, nasycony jest w tym momencie wilk?
- Dużo dało nam przełamanie po siedmiu porażkach z rzędu. Moim zdaniem wyszliśmy z tego dołka mocniejsi. Teraz nie dopuścimy do tak długiego przestoju bez zwycięstwa. Dwa pierwsze spotkania w sezonie wygraliśmy i trochę za bardzo uwierzyliśmy w siebie. Później mieliśmy kilka pechowych sytuacji. Niektóre spotkania bardzo mądrze rozgrywaliśmy przez 35 minut i w tym czasie kontrolowaliśmy przebieg gry. Jednak w końcówce zrobiliśmy tyle głupot, że brak na to słów.
Z czego wynikały tak słabe końcówki spotkań?
- Brakowało nam lidera drużyny, który pociągnąłby grę w kilku ostatnich minutach. Poza tym większość naszych zawodników zagranicznych pierwszy raz spotkało się ze specyfiką TBL. Chodzi tutaj chociażby o gwizdanie niektórych przewinień i walkę do samego końca. W wielu krajach łatwiej się kończy mecz niż w Polsce.
Kilkukrotnie spotkałem się z opinią, że polska liga jest bardzo fizyczna.
- Bez dwóch zdań w Polsce jest bardzo dużo kontaktu. Czasami ludzie, którzy pierwszy raz oglądają TBL mają trudności ze zrozumieniem gry. Ja jestem tutaj już kilka lat i dla mnie nie jest to dziwne. Przy takim kontakcie bardzo trudne zadanie stoi przed sędziami, którzy muszą utrzymać równą linię dla obydwu ekip. Ale moim zdaniem ten styl gry jest dużo lepszy dla kibiców. Lepiej ogląda się walkę niż festiwal rzutów wolnych.
Mówił trener o braku lidera drużyny. Ostatnio na rynku pojawił się Łukasz Wiśniewski. Jest zainteresowanie tym graczem (rozmowa odbyła się w momencie, gdy nie był znany nowy pracodawca tego koszykarza)?
- Jest zainteresowanie Łukaszem Wiśniewskim. Decyzja leży po stronie zawodnika. Musi on pogodzić swoje ambicje dotyczące dalszej kariery. Bez dwóch zdań Polski Cukier Toruń będzie się rozwijał. Praktycznie każdego dnia coś dobrego dzieje się w tym klubie. Tylko trzeba nam zaufać i pomóc Toruniowi wejść na poziom, który każdy pragnie. Łukasz ma szansę zrobić coś dla swojego rodzinnego miasta. Pytanie tylko, czy on to czuje. Może kierują nim inne motywy. Pracowałem z nim dwa sezony, znam tego zawodnika. On także zna moje metody pracy.
Są planowane jakieś inne wzmocnienia? Ktoś pod kosz?
- Nie mogliśmy odpuścić zainteresowania Łukaszem Wiśniewskim. Klub chce się rozwijać. Polski Cukier Toruń to nie jest projekt jednosezonowy. Będziemy obserwować rynek, ale nie planujemy roszad. Sytuację może zmienić pojawienie się wartościowego Polaka, który mógłby do nas przyjść.
Ostatnio kontrakt ze swoim klubem we Włoszech rozwiązał Jakub Wojciechowski.
- Oferta od tego zawodnika nie przyszła do klubu. Nie wiedziałem nawet, że jest on na rynku.
Adam Lisewski zostaje w klubie? Pojawiały się plotki o zainteresowaniu tym graczem przez niektóre ekipy z I ligi.
- Nie będę komentował tego rodzaju doniesień. Adam Lisewski jest koszykarzem naszego klubu i poinformujemy, gdy ten stan ulegnie zmianie. Ostatnio dostaje on więcej szans na boisku. Moim zdaniem prezentuje się coraz pewniej. Oby tak było dalej.
Popularny Lisek otrzymał minuty w spadku po Mateuszu Jarmakowiczu?
- Po przyjściu Williama Franklina i Marcina Sroki zmieniłem rotację zawodników. Marcin przyszedł do nas trochę zaniedbany fizycznie i potrzebował czasu na powrót do formy. Gramy teraz inaczej. Sean Denison lepiej funkcjonuje mając obok siebie innego wysokiego. Dlatego Krzysztof Sulima, Aleks Perka i właśnie Lisewski mają swój czas pod koszem.
[nextpage]
Następny rywal to pański były pracodawca - Anwil Włocławek. Ostatnio pokonaliście tego przeciwnika, ale teraz po kilku zmianach w ekipie z Włocławka może być wam trudniej.
- To są derby. Nie trzeba mówić co oznacza Anwil w polskiej koszykówce. Pod wodzą nowego trenera i z nowym środkowym całkowicie zmieniła się u nich rotacja pod koszem. Wygrali sześć spotkań i ustabilizowali formę. W pierwszym meczu pokazaliśmy, że możemy ich pokonać. Gramy teraz dużo pewniej. Będzie to ciekawy mecz, o zwycięstwie zadecyduje pewnie dyspozycja dnia.
Anwil to także wasz bezpośredni rywal w walce o play-off. Ewentualna porażka może was pozbawić szans na awans do tej fazy.
- Obydwa zespoły są w podobnej sytuacji. Tylko zwycięstwa przedłużają szanse na play-offy. Każdy zdaje sobie z tego sprawę i wpłynie to na poziom spotkania. Obydwa kluby będą się starać. Ponadto ewentualne zwycięstwo z Anwilem Włocławek dałoby nam wyższe miejsce w tabeli, gdy zakończylibyśmy sezon z tym samym bilansem.
[ad=rectangle]
Co Pan sądzi o LaMarshallu Corbecie? Dalej to on ma być zawodnikiem, który w krytycznych sytuacjach ma decydować o wyniku spotkania?
- Cały czas liczę na tego koszykarza. Ma on potencjał, aby wygrywać nam spotkania. Chociaż mam nadzieję, że nie będzie zaciętych końcówek i wcześniej rozstrzygniemy spotkania na swoją korzyść. Może ktoś inny danego dnia będzie w formie i ta osoba wykona wtedy decydujący rzut. Jest kilku takich graczy w naszym składzie.
Ostatnie miesiące to duży wzrost formy Krzysztofa Sulimy. Pracuje z nim trener indywidualnie?
- Ten zawodnik miał pecha i doznał kontuzji na początku sezonu. Dlatego jego forma nie była dobra. Kiedy doszedł do siebie fizycznie zaczął się prezentować o wiele lepiej. Duet Denison - Sulima ma u mnie spory kredyt zaufania. Porażki wiele nas nauczyły i zespół inaczej podchodzi do gry pod koszem. W końcu mamy dobry balans między grą na obwodzie i bliżej obwodu.
Sean Denison, zgodnie z nowy trendami, często także kończy akcje rzutami z dystansu.
- Koszykówka teraz tak wygląda, że czterech graczy jest na obwodzie i tylko jeden pod koszem. To nie jest dla nas idealne rozwiązanie. Ale znaleźliśmy nasze przewagi w tym systemie. W polskiej lidze wszyscy grają sporo na zewnątrz. Posiadanie dominatora pod koszem to spory plus.
Przed tym sezonem wiele zmieniło się w całej lidze, jak pan ocenia TBL 2014/2015?
- Jest w tym roku inaczej. Nowe zespoły wniosły sporo do TBL. Liga jest ciekawa i trudna. Wcześniej każdy każdego znał. Po dwóch kolejkach znany był styl wszystkich ekip. Teraz jest inaczej.
Oglądał pan spotkanie Stelmetu Zielona Góra z Turowem Zgorzelec?
- Tak, bardzo wysoki poziom. Świetnie oglądało się to spotkanie. Widać było, że Turów Zgorzelec ma problemy z kontuzjami i zmianami w składzie. Ta słaba druga połowa moim zdaniem wynikała właśnie z tych kłopotów.
W Zielonej Górze mieli kryzys na początku sezonu. Po zmianie trenera spisują się wyśmienicie. Kto jest teraz faworytem do tytułu mistrzowskiego?
- Play-off zapowiada się pasjonująco. Naprawdę cała ósemka, która się zakwalifikuje do tej fazy będzie groźna. Zespoły z niższych miejsc napsują krwi faworytom. To nie będą serie kończone szybkim 3:0.
Która z drużyn ma szansę na powstrzymanie czołowej dwójki?
- Turów Zgorzelec ma teraz mały kryzys, ale to świetny zespół z indywidualnościami. O zwycięstwie będą decydować minimalne rzeczy. Moim zdaniem cały czas drugim zespołem jest Stelmet Zielona Góra. Na początku Turów miał wspaniałą serię, teraz na fali jest Stelmet. Każdy zespół ma wahania formy. Zgorzelec gra dwukrotnie w tygodniu i eksploatacja zawodników jest większa. Moim zdaniem te dwa zespoły są faworytem do finału. Z dobrej strony pokazał się AZS Koszalin. Po transferze Jerela Blassingame'a Czarni Słupsk grają zupełnie inaczej. Śląsk Wrocław pokazał, że się liczy. Myślę, że olbrzymi potencjał ma także Trefl Sopot. Wiele osób skreśliło ten zespół, ale to może być czarny koń rozgrywek.
PGE Turów Zgorzelec to atak, Stelmet Zielona Góra to żelazna defensywa. A jaki jest styl Polskiego Cukru Toruń?
- Staramy się wykorzystywać nasz potencjał. Aby grać żelazną defensywę trzeba mieć odpowiednich zawodników i autorytet u sędziów. Wtedy grając na pograniczu faulu nie masz przekroczonego limitu przewinień po dwóch minutach. My mieliśmy już taką sytuację w tym sezonie. Przeciwnik przez osiem minut rzucał tylko wolne. Wtedy nie możesz bronić agresywnie. Nasi rywale czasem oddawali 14 osobistych w kwarcie. Trzeba poczekać i zapracować na swoją markę. Musimy być zdyscyplinowani i nie dać się wybić z rytmu ataku. Nie możemy popełniać głupich strat w końcówkach. Mając 7 punktów przewagi pod koniec spotkania musimy spokojnie trzymać piłkę do ostatnich sekund akcji. Na pewno chcemy grać pod kosz, rzut z obwodu będzie opcją numer 2. Zmieniliśmy także system obronny.