W 15. kolejce Tauron Basket Ligi gdynianie pokonali Śląsk Wrocław 67:60, a już tydzień później rozprawili się z drużyną AZS-u Koszalin, która w tym sezonie jest jednym z kandydatów do zdobycia medalu. Asseco Gdynia kontynuuje świetną serię w meczach domowych. Żółto-niebiescy we własnej hali przegrali tylko jedno spotkanie w ośmiu pojedynkach.
[ad=rectangle]
- Pokazaliśmy, że w Gdyni rywalom gra się naprawdę trudno. Radości wielkiej nie ma, bo najważniejszy mecz jest w sobotę przeciwko Anwilowi Włocławek. To nasz bezpośredni rywal w walce o play-offy - mówi Przemysław Frasunkiewicz, gracz Asseco Gdynia.
Sobotnie spotkanie nie rozpoczęło się jednak za dobrze dla gdynian. Po kilku minutach przegrywali 0:9, ale ten fakt w ogóle ich nie podłamał. - Zaczęliśmy mecz dosyć nerwowo, co wykorzystała ekipa z Koszalina. Jesteśmy młodym zespołem i trochę nas ten fakt sparaliżował, że po drugiej stronie parkietu stoi drużyna naszpikowana gwiazdami. Ale z biegiem czasu sytuacja zaczęła się zmieniać - dodaje Frasunkiewicz, który był jednym z bohaterów meczu. Skrzydłowy Asseco zdobył 17 punktów, trafiając 4/4 rzuty z dystansu.
Kluczowa dla losów spotkania okazała się druga połowa. W niej znacznie lepiej spisali się zawodnicy Asseco. We własnym obiekcie gdynianie byli przede wszystkim skuteczniejsi. W trzeciej i czwartej kwarcie żółto-niebiescy zdobyli więcej punktów niż goście, u których szwankowała ofensywa.
- W drugiej połowie te emocje już trochę opadły. Zaczęliśmy grać zdecydowanie bardziej zespołowo. Pozwoliliśmy AZS-owi na zdobycie tylko 22 punktów spod kosza. To dobry wynik naszej defensywy. Z drugiej strony nie pozwoliliśmy im na wiele na dystansie, mimo że mają w swoich szeregach Woodsa, czy Szewczyka - przyznaje Frasunkiewicz.