Dąbrowscy koszykarze przystąpili do konfrontacji z Jeziorem Tarnobrzeg zmobilizowani, co doskonale udowodnił początek spotkania, gdy objęli oni prowadzenie 10:0. Spotkanie przeobraziło się jednak w ofensywną batalię, która toczyła się rytmem kosz za kosz.
[ad=rectangle]
Mimo że Jezioro przyjechało do Zagłębia Dąbrowskiego w osłabionym składzie, to gospodarze zapewniali, że nie zlekceważą rywali. - Od samego początku przestrzegaliśmy zawodników i sami nad tym pracowaliśmy, aby nie zlekceważyć przeciwnika. Mieliśmy informację dochodzącą z obozu Jeziora, że nie będzie grał Williams i w dwójnasób podkreślaliśmy to, że nie wolno zlekceważyć drużyny przeciwnej. Naszym zadaniem było to, żeby uzyskać bezpieczną przewagę i kontrolować ją do końca spotkania. Wiemy, że w składzie Jeziora są zawodnicy, którzy mogą w pojedynkę decydować o wyniku końcowym, szczególnie w sytuacjach, gdy wynik oscyluje wokół remisu w końcowych minutach - przyznał Wojciech Wieczorek.
Gracze MKS-u Dąbrowa Górnicza mieli przewagę nad rywalami w strefie podkoszowej. Choć Zagłębiacy wygrali drugą kwartę spotkania 24:22, dzięki czemu na przerwę schodzili z prowadzeniem 54:48, to szkoleniowiec beniaminka nie mógł być zadowolony z postawy swoich podopiecznych w tej części pojedynku. Wojciech Wieczorek wypowiedział się na temat ich gry krytycznie.
- Musimy sobie jasno powiedzieć, druga kwarta - w mojej opinii - pokazała, że nie jesteśmy zespołem, że w drużynie są gracze, którzy myślą tylko i wyłącznie o swoich statystykach. Nie wykorzystaliśmy w stu procentach Davida Weavera pod koszem w sytuacji, kiedy Jezioro nie miało na parkiecie w zasadzie żadnego wysokiego gracza. Weaver grał na poziomie 85 proc. spod kosza, 10 rzutów celnych na 12 i w tym okresie gry dostał 5-6 piłek. Jako propozycja graczy przebywających na parkiecie były rzuty za trzy punkty, niecelne notabene, lub głupie decyzje polegające na penetracji albo rzucie z półdystansu. Gdybyśmy w tym okresie wykorzystali naszego najwyższego gracza i zbudowali przewagę kilkunastu punktów, to mecz wyglądałby inaczej - zaznaczył.
Koszykarze Zbigniewa Pyszniaka nie zamierzali się poddawać i mimo trudnej kadrowej sytuacji prowadzili wyrównaną walkę z MKS-em. W efekcie ostatnie pięć minut spotkania było grą nerwów. Na 56 sekund przed ostatnią syreną przewaga dąbrowian wynosiła tylko punkt (95:94), a na 11 sekund przed końcem Paweł Zmarlak sfaulował Kevina Wysockiego, który oddał dwa celne rzuty wolne, ustalając wynik na 95:96.
- Drużynie gości udało się doprowadzić do sytuacji, że różnica wynosiła około 5-7 punktów. Wkradła się nerwowość w poczynania mojego zespołu, a o końcówce to właściwie dobrze byłoby zapomnieć. Półtorej minuty graliśmy przeciwko drużynie złożonej w połowie z młodych zawodników i nie wykorzystaliśmy ani jednej sytuacji, żeby zdobyć punkty. Dwie ostatnie akcje są właściwie poniżej komentarza, jeżeli chodzi o decyzje rzutów z półdystansu czy spod kosza - ocenił Wojciech Wieczorek.
Jezioro zdołało wygrać ten koszykarski horror, a szkoleniowiec MKS-u nie ukrywał, że od swoich graczy oczekiwał o wiele lepszej postawy. - Jestem bardzo rozczarowany, bo pracowaliśmy nad tym, żeby ten mecz wyglądał zupełnie inaczej - powiedział, jednocześnie nie bojąc się mocnych słów. - Mogę powiedzieć tylko i wyłącznie tyle, że już wiem, że w drużynie jest grupa ludzi, która myśli tylko o swoich statystykach indywidualnych, a nie o dobru zespołu - podkreślił.
Siarka do tej pory nie wie jak ten mecz wygrała, a zastanawia się jak DG mogła go przegrać!i dziękują trenerowi, że im pomógł!:)
trener DG w żaden sposób nie potrafi pomóc swojemu zespołowi, ani sugestią taktyczną, ani konkretnym rozwiązaniem w obronie czy w ataku. Rotacja zawodników i nie przemyślane zmiany to nie jest prowadzenie meczu! jak siedzi w danym dniu rzut za 3 punkty amerykanom to mecz jeszcze jakos idzie, jak nie siedzi to nic innego nie wymyśli. Czytaj całość
Myślę, że po kilku popra Czytaj całość