Predrag Krunić: Wszystko przez drugą kwartę
Michał Fałkowski
To miał być mecz, w którym Anwil Włocławek udowodni, że nie jest przysłowiowym chłopcem do bicia, ale zespołem realnie walczącym się o najlepszą ósemkę i swoimi występami udowadniającym, że miejsce w play-off należy się drużynie Rottweilerów. Po 40 minutach rywalizacji wiadomo jednak, że wszystkie przedmeczowe zapowiedzi były niczym, jak tylko pustosłowiem. Anwil przegrał z Treflem Sopot 60:72.
W pewnym momencie drugiej części spotkania prowadzenie Trefla przekraczało już 20 punktów i tylko zryw gości w czwartej kwarcie sprawił, że ostateczny rezultat to 12 punktów strat. - To jedyna pozytywna rzecz w tym meczu. To, że się nie poddaliśmy i walczyliśmy do samego końca, zmniejszając straty do rywali - stwierdził trener Rottweilerów.
Ostatnia kwarta nie powinna jednak zamazywać obrazu gry Anwilu we wcześniejszych fazach pojedynku, która była po prostu dramatycznie słaba.
To było samobójstwo - rozmowa z Konradem Wysockim, skrzydłowym Anwilu Włocławek