Słupszczanie bardzo kiepsko rozpoczęli środowe spotkanie z Asseco Gdynia. Goście wyszli mało skoncentrowani, co szybko wykorzystała ekipa z Trójmiasta. Agresywna obrona oraz kontrataki napędzane przez A.J. Waltona doprowadziły do tego, że do przerwy Asseco miało już 14 punktów więcej od słupszczan.
[ad=rectangle]
- W pierwszej połowie gdynianie świetnie grali w defensywie. Zbudowali dużą przewagę, jak dla mnie, ona była zbyt duża... Na za dużo pozwoliliśmy gospodarzom w tym meczu - zaznacza Donaldas Kairys, szkoleniowiec Energi Czarnych Słupsk.
Po przerwie przyjezdni ze Słupska systematycznie odrabiali dzielący dystans i w końcówce meczu, kiedy wydawało się, że lokalny zespół ma już zwycięstwo w kieszeni, udało im się zniwelować straty do zaledwie trzech oczek. Gospodarze na finiszu prowadzili 68:63, ale skutecznym rzutem zza łuku odpowiedział Kyle Shiloh, który po chwili doprowadził do remisu.
- Po przerwie rzuciliśmy się w pogoń za gospodarzami. Udało się nam ich złapać, ale kosztowało to nas bardzo duży energii, co wyszło w dogrywce. W niej niestety opadliśmy już z sił i nie byliśmy w stanie podjąć walki - dodaje Kairys.
W dogrywce lepsi okazali się gdynianie, którzy wygrali 13:8. - To było kolejne trudne spotkanie dla naszego zespołu. Jestem zdania, że Asseco w tym meczu było lepsze od nas w dwóch elementach - penetracja, czyli punkty spod samego kosza oraz gra na tablicach - ocenia trener Energi Czarnych.