Amerykanin Brian Brown został zawodnikiem Anwilu Włocławek w połowie listopada, kiedy to kujawski klub zmuszony był rozstać się z Gerrodem Hendersonem. Tuż po przybyciu do Włocławka, koszykarz został bardzo szybko namaszczony następcą swojego rodaka, mimo iż nie rozegrał jeszcze żadnego meczu. - Wiem, że Gerrod był liderem zespołu. Mam nadzieję, że kibice będą patrzeć na mnie łaskawym okiem. Żeby móc nas porównać, trzeba mieć materiał porównawczy. Gerrod grał jednak po trzydzieści minut w meczu. Ja też tyle potrzebuję. Wierzę, że mogę grać na takim samym poziomie co Henderson, jeśli nie na lepszym - mówił wówczas dla portalu SportoweFakty.pl sam zainteresowany. Jak się jednak szybko okazało, to co łączy Browna z Hendersonem to jedynie ta sama narodowość…
Postawa zwolnionego po meczu z Kotwicą koszykarza pozostawiała wiele do życzenia. Amerykanin wystąpił w pięciu grach, notując zaledwie 6,2 punktu, 1,4 asysty oraz 1,2 zbiórki na mecz. To zdecydowanie zbyt mało, by trener włocławskiego zespołu Igor Griszczuk mógł zaufać graczowi. Mimo tego, iż Brown nie prezentował się poprawnie, od swojego szkoleniowca otrzymywał sporą ilość minut na parkiecie. Do tego stopnia, że w meczu przeciwko Kotwicy wyszedł nawet w pierwszej piątce. Czy dlatego by mógł pokazać to, na co naprawdę go stać? Tak donoszą nieoficjalne źródła, lecz najprawdopodobniej pozostanie to tajemnicą.
Wobec rozwiązania kontratku z koszykarzem, który dumnie zapowiadał postawę równą formie Hendersona, sztab trenerski Anwilu podjął działania mające na celu jak najszybsze uzupełnienie luki w składzie.