Zarabiał w NBA miliony. Skończył w McDonaldzie

Nie on pierwszy zbankrutował, jednak ten upadek jest spektakularny. Zawodnik wybrany w I rundzie draftu, który podpisał 4-letni kontrakt z Indiana Pacers, musiał pracować w restauracji z fast foodem.

Krzysztof Gieszczyk
Krzysztof Gieszczyk

David Harrison został wybrany w 2004 roku przez Indiana Pacers. Nie był wybitnym zawodnikiem, ale średnie na poziomie 5,9 pkt i 3,5 zb. dla zmiennika nie są wielkim powodem do wstydu. Wtedy jednak jego kariera została zastopowana.

Sam koszykarz narzekał, że stało się tak wskutek zmiany trenera. W czwartym roku jego gry dla Pacers przyszedł nowy szkoleniowiec, Jim O'Brien. Zdaniem zawodnika - trener go nie lubił i był do niego uprzedzony. - To był najgorszy okres w moim życiu - powiedział były zawodnik Indiany.
A może to jednak nie trener? W końcu kiedy ktoś dostaje za rok gry ponad milion dolarów, to się wymaga. Harrison zapomniał bowiem dodać w rozmowie z amerykańskimi mediami, którym się żalił, że nałogowo palił marihuanę. Przed treningami, po treningach, niemal ciągle. Coś, co wcześniej było dla niego rozrywką po sezonie, stało się codziennością.

Zawodnik nie wyrobił sobie dobrej reputacji, skoro samego trenera ostrzegano, że Harrison nie jest kimś, po kim można się spodziewać czegoś pożytecznego dla zespołu. 4-letni kontrakt wygasł i zawodnik został bez klubu. W wieku 25 lat nikt go w NBA już nie chciał.

Spędził trzy sezony w Chinach i rozegrał osiem spotkań dla NBDL. Ostatni raz kontakt z koszykówką miał w 2012 roku, kiedy grał dla Dallas Mavericks w lidze letniej. Rok później zdarzyło się coś, czego nie przewidział.

Kiedy próbował kupić synowi zestaw w McDonaldzie, jego karta płatnicza została odrzucona. Menedżer restauracji rozpoznał jednak byłego zawodnika i... zaproponował mu pracę. - Miałem dom na kredyt, wielką rodzinę i musiałem płacić alimenty na syna. Nawet jeśli nie grałem w NBA, musiałem o nich dbać. Potrzebowałem pieniędzy - powiedział.

Został więc pracownikiem McDonalda, ale wytrwał tam tylko 3 tygodnie. Nie był winny - to klienci, rozpoznając byłego gracza NBA, robili "korki" przy kasach, co stało się uciążliwe. Teraz pozostaje bez pracy.

- Co dalej? Nie wiem. Dam sobie radę. Wierzę w moją inteligencję. Nie bardzo mam nadzieję ponownie zagrać w koszykówkę, więc muszę szukać czegoś innego - powiedział Harrison.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×