Myles McKay: Jestem dumny z naszej gry

- Choć przegraliśmy, jestem dumny z tego w jaki sposób rozegraliśmy to spotkanie i z tego, że walczyliśmy do samego końca - mówi Myles McKay po porażce z PGE Turowem Zgorzelec.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski
24 punkty (7/15 z gry) oraz 11 fauli wymuszonych, a także osiem zbiórek miał Myles McKay przeciwko mistrzowi Polski, PGE Turowowi Zgorzelec. Bardzo dobra postawa Amerykanina nie ustrzegła jednak MKS-u Dąbrowa Górnicza przed porażką w przygranicznym mieście.
- Wiemy, że możemy rywalizować z każdym zespołem w tej lidze. Chcieliśmy pokonać PGE Turów u nich w hali i pokazać, że z mistrzem można wygrać także na jego parkiecie. I choć przegraliśmy, jestem dumny z tego w jaki sposób rozegraliśmy to spotkanie i z tego, że walczyliśmy do samego końca - mówi McKay.

MKS ambitnie walczył w meczu z mistrzem, ale ostatecznie musiał uznać wyższość przeciwnika. Beniaminek Tauron Basket Ligi przegrał 81:90, ale i tak zaprezentował się z dobrej strony. W ciągu 15 minut drugiej połowy odrobił wszystkie straty z pierwszej części meczu - od stanu 40:52 do 79:80 na pięć minut przed końcem spotkania. W kluczowym momencie jednak dąbrowianie grali nieskutecznie - spudłowali wszystkie sześć prób za trzy i trzy z czterech za dwa.

- Nie sądzę byśmy przegrali przez naszą niecierpliwość. Rzucaliśmy za trzy, bo uznaliśmy, że to będzie nasz najlepsza broń na ten moment. I rzucaliśmy z dobrych, wypracowanych pozycji. Niestety, piłka nie chciała wpaść do kosza. Mimo to uważam, że w końcówce zrobiliśmy wszystko, co najlepsze, by odwrócić losy meczu - tłumaczy McKay, dodając - PGE Turów to elita tej ligi i mają świetnych zawodników, którzy są doświadczeni i ograni nie tylko w na krajowym podwórku, ale również w Europie. Gra w Eurolidze oraz EuroCup dała im wielką pewność siebie i poczucie, że gdy dzieje się coś niedobrego, i tak są w stanie zachować więcej zimnej krwi w końcówce od mniej doświadczonego przeciwnika i wygrać.

Amerykanin był najlepszym strzelcem MKSu w meczu z PGE Turowem, ale to nic nowego. McKay gra pierwsze skrzypce w zespole od początku sezonu, a jego forma w lutym i marcu jest wprost zdumiewająca. W sześciu meczach ostatnich tygodni McKay notuje przeciętnie 26,6 punktu, 6,2 zbiórki i 3,6 asysty.

- W ogóle nie zwracam na to uwagi i nie wiedziałem, że w lutym i marcu moje średnie są tak wysokie. Czułem oczywiście, że złapałem wyjątkową formę, ale przede wszystkim chciałem w każdym meczu przekładać ją na zwycięstwa. Chcę jednak powiedzieć, że nie grałbym tak dobrze, gdyby nie pomoc trenerów i kolegów z zespołu - tłumaczy zawodnik, a zapytany o prognozy na końcówkę sezonu, odpowiada - Nie koncentrujemy się na tym czy zagramy w play-off, czy nie. Ja też nie koncentruję się na swoich osiągnięciach. Zostało nam jeszcze sześć meczów i chcemy wygrać każdy kolejny, kończąc sezon optymistyczną serią.

Miodrag Rajković: Problemy z polską rotacją

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×